Gdzie
my jesteśmy, do cholery? Idziemy już prawie godzinę jakimś lasem, jest ciemno,
mokro, wieje wiatr i pada deszcz. Znów zaczynam się bać, chociaż to tylko las,
ale ten las ma w sobie jakąś aurę. Złą aurę.
Doszliśmy do wielkiego drzewa, gdy nagle Oliver kazał się
zatrzymać. Uniósł korę i pojawiło się wejście do jaskini. To było przerażające,
a zarazem ekscytujące. Czułam dziwny zapach, jakby krwi, ale zignorowałam to.
Mój mózg ostatnio płatał mi takie figle, że wolałam nie myśleć, co jest prawdą,
a co nią nie jest. Powoli zeszliśmy długimi schodami na dół. Było ciemno,
wilgotno i przerażająco, ale to, co zobaczyłam po wejściu do jaskini było
niesamowite. Pomieszczenie było duże i jasne. Na środku stało kilka komputerów,
co wyglądało jak specjalistyczne studio informatyczne rodem z filmów. Po lewej
stronie stała skórzana biała kanapa, dwa fotele, i wielki stolik kawowy, na
którym postawiony był elegancki wazon pełen Konwalii, dodający uroku całemu
miejscu. Na ścianie wisiał telewizor, co nadawało domowego efektu. Pod ścianami
stały przezroczyste regały, w których znajdowały się tony różnego rodzaju
broni: miecze, pistolety, strzały. Gdy to zobaczyłam, poczułam strach, ponieważ
nigdy w życiu nie widziałam tyle amunicji w jednym miejscu.
Z boku były drzwi, przez które weszli moi przyjaciele. Teya
rozpromieniła się na mój widok, niczym dziecko na widok całej torby cukierków.
—
Am! — krzyknęła — W końcu tu jesteś. Zobacz, to nasz drugi dom. — powiedziała
rozentuzjazmowanym głosem.
— Spokojnie, Teya, — Zaśmiała się Felcy. Była ubrana tak jak brunetka
poprzedniego dnia. W tamtym momencie zauważyłam, że wszyscy są tak ubrani,
oprócz mnie.
— Gdy wczoraj spałaś, spotkaliśmy się tu wieczorem — zaczął
Oliver — I doszliśmy do wniosku, że najwyższa pora , abyś do nas dołączyła.
— Dołączyła? — Zdziwiłam się — Do czego?
— Widzisz, Oliver opowiedział ci już historię, którą
przekazał mi mój ojciec, umierając. — Jon powoli spojrzał każdemu z nas w oczy
— Jak się pewnie domyślasz, nie jesteśmy normalnymi dziećmi. Nasi rodzice nie
poczęli nas w tradycyjny sposób, w taki, z jakiego rodzą się normalne brzdące.
Można powiedzieć, że jesteśmy potomkami diabła.
Byłam kompletnie otępiała. Potomkami diabła? O
czym on mówił, jak mogliśmy być potomkami diabła.
— Pewnie teraz myślisz, że już do reszty zwariowaliśmy, ale
uwierz, że mówię prawdę. To, czego się dzisiaj dowiesz, musisz zachować tylko
dla siebie. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć, nie możesz z nikim o tym
rozmawiać. Każdy człowiek jest potencjalnie naszym wrogiem, rozumiesz?
Kiwnęłam potwierdzająco głową i czekałam na dalszy ciąg
monologu.
— A więc, przechodząc do rzeczy. Każde z nas pochodzi z
bogatej rodziny. żadne nie chciało iść do prestiżowych szkół, a nasi rodzice
byli kiedyś przyjaciółmi. Po tym, jak się urodziliśmy, urwali kontakt i nigdy
więcej się do siebie nie odezwali. My dorastaliśmy jako normalne dzieci,
wesołe, bawiące się, więc nie było się czym przejmować. Mój ojciec umierając,
postanowił mi o wszystkim powiedzieć, ponieważ wie, jakie niebezpieczeństwo nam
grozi. Nie tylko nam, ale całej ludzkości. My jesteśmy jedyną bronią, aby
uchronić świat przed katastrofą, która nieubłaganie nadchodzi. Felton zadając
ostateczny cios mojemu ojcu, opowiedział mu o przepowiedni, która głosiła, że
niebezpieczeństwo nadejdzie, gdy ostatni członek LOFREE odnajdzie oczy innego.
A tak się stało poprzedniej nocy.
— Chcesz powiedzieć, że ja naprawdę widziałam twoimi oczami?
— Szok był tak duży, że zaczęłam ciężej oddychać.
— Tak, ale nie bój się, to nic strasznego, a może się
przydać.
— Nic strasznego?! —
krzyknęłam — Jon! Ja widziałam to, co ty widziałeś. Widziałam, jak Teya zabiła
człowieka. - Nagle dotarło do mnie, że ona naprawdę to zrobiła. Powoli
odsunęłam się od niej i przytuliłam Olivera.
— Słonko, nie bój się. To nie był człowiek. — Podnosił mnie
na duchu, co jeszcze bardziej mnie przerażało.
— Jak nie człowiek, to kto? — zadrwiłam.
— To było połączenie człowieka z nadprzyrodzonymi mocami,
takimi jakie my posiadamy. W tym sęk, że nasze moce są przydatne i nie wykorzystujemy
ich do czynienia zła. — Felcy spojrzała mi prosto w oczy — Chyba czas na pokaz
Oliverze.
Znów dudniło mi w głowie. Moje nogi zaczynały robić się
miękkie i uginać pod moim
ciężarem. Nagle poczułam, że się unoszę. W pierwszym momencie spanikowałam, nie
mogąc zrozumieć, co się dzieję. Czułam się jak chmura, miałam sparaliżowane
nogi, ale wisiałam w powietrzu. Oliver powiedział, abym spojrzała na Felcy. Gdy
to zrobiłam, doszło do mnie, że to ona mnie podnosi. Podnosi mnie wzrokiem. W
jej oczach zobaczyłam płonące niebieskie światełka, które wlepiały się we mnie.
Gdy promień tracił na mocy, delikatnie opadałam na ziemie. Byłam przerażona.
Nie znałam jej z takiej strony. W ogóle nie znałam moich przyjaciół, którzy
niby nimi byli. Chociaż w tamtym momencie nie byłam już niczego pewna. Nie,
jednej rzeczy byłam świadoma. Nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy
rzut oka.
— Jesteś przerażona , wiem. Ja też byłam,. — powiedziała
Felcy — Usiądź, opowiem ci, jak to wszystko się zaczęło.
Podeszłam na przeciw niej, usiadłyśmy po turecku. Spojrzałam
jej w oczy. Świeciły jasno i były przyjazne, takie jak zawsze. Już się nie
bałam, ciekawość wzięła górę nad lękiem.
— Nazywam się Felcy Tomson, jak wiesz. - Zaśmiała
się. Odwzajemniłam uśmiech. — Byłam normalnym dzieckiem, takim jak wszystkie
inne. Oprócz faktu, że jestem bogata i wykorzystywałam to w relacji z
chłopakami, nic innego mnie nie wyróżniało. Mając szesnaście lat, zapragnęłam
coś zmienić w moim życiu i odciąć się od bogatych dzieciaków. Postanowiłam iść
do miejscowego LO, które nie słynie sławą. Było mi ciężko. Nikt mnie tam nie
akceptował, nikt oprócz Jonego. On czuł to samo, co ja. Któregoś dnia, na
lekcji fizyki nauczycielka oddawała sprawdziany. Zawsze się dobrze uczyłam i
nie dostawałam niższej oceny niż pięć z minusem, ale tego dnia dostałam
mierną. Byłam strasznie wciekła, ponieważ wiedziałam, że napisałam wszystko
dobrze, a nauczycielka mnie nie lubi. Spojrzałam na nią wciekła i pomyślałam,
żeby spadła z tego krzesła. I tak się stało. Ona chciała usiąść, ale krzesło
samo się odsunęło, dlatego wylądowała na podłodze. Byłam zdziwiona, ale i
rozbawiona za razem. Spadając kopnęła biurko tak, że wszystkie kartki spadły i
wylądowały na mojej ławce, ponieważ siedziałam tuż przed nią. Na wierchu był
mój sprawdzian, na którym widniała ocena bardzo dobra. Zapytałam ją, dlaczego
powiedziała, że dostałam słabszą ocenę, a ona tylko się uśmiechnęła. Byłam
zdziwiona i nie wiedziałam ,co powiedzieć. Tego samego dnia dziewczyna z mojej
klasy, która mnie bardzo nie lubiła, podłożyła mi szpilki na krzesło. Ja to
jednak zauważyłam i zebrałam szpilki, usiadłam wygodnie, a zdobyte kujki położyłam
przed sobą i zaczęłam się nimi bawić. Zaczęło się dziać coś dziwnego. Gdy tylko
spojrzałam na którąś z tych szpilek, ona zaczynała się poruszać. Wydawało mi
się, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Szpilki zaczęły wirować na ławce,
przeskakiwały tam, gdzie kazałam się im znaleźć. Dla żartów pomyślałam, żeby
ukuć tą, która chciała uszkodzić moją pupę. Nie wiesz, jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ona
nagle poderwała się z miejsca krzycząc, że ktoś ukuł ją szpilką. Cała klasa
wybuchła śmiechem, a nauczycielka poważnym tonem zapytała, kto to zrobił. Nie
długo myśląc, wzrokiem przełożyłam szpilki na jej ławkę. Klasa śmiała się z
niej, że sama się ukuła. Powoli zaczynałam rozumieć, że to, co robię jest
nadprzyrodzone. Na początku poruszałam tylko martwymi rzeczami, ale któregoś
dnia, wracając z nocnej imprezy, napadło na mnie dwóch chłopaków. Jeden zaczął
mnie trzymać a drugi rozbierać. Mówili do mnie, że mnie zgwałcą, że takim, jak
ja się należy, że wszystko jest na porządku dziennym, a ja lubię tego typu
zabawy. Byli w błędzie. Bałam się, ponieważ w zasięgu mojego wzroku nie było żadnej
rzeczy, którą mogłabym kontrolować. Chłopak stał przede mną, miał na sobie
pasek. Gdy zaczął go rozpinać, spojrzałam na niego, Owinęłam mu nim ręce. co
było dziwniejsze, pomyślałam, żeby zaczął się dusić. Patrzyłam na niego i
dusiłam go wzrokiem. Ten, który trzymał mnie z tyłu szybko uciekł, a ja nadal patrzyłam
na duszonego. Płakał. Odwróciłam wzrok. Przestał się dusić, a ja uciekłam.
Byłam cała roztrzęsiona, nie wiedziałam, co się dzieję. Nie miałam do kogo iść,
jedynie Jon przyszedł mi do głowy. Pobiegłam ile sił w nogach do jego domu.
Była trzecia w nocy, Jon otworzył mi drzwi zaspany, ale o nic nie pytając,
wpuścił mnie do środka. Weszliśmy do jego pokoju i wszystko spokojnie mu
opowiedziałam. Popatrzył na mnie z ulgą w oczach. Chciałam go przytulić, ale
się bałam, nie znałam go na tyle dobrze, aby opowiadać mu niestworzone rzeczy.
Patrzyłam na niego i myślałam o tym, żeby objął mnie swoimi ramionami. I tak
się stało. Jon nie mógł mnie puścić, bo ja mu nie pozwalałam, myśląc o tym.
Nagle Jon powiedział, że mi wierzy. Opowiedział mi o swoim darze. Od tego czasu
zaczęliśmy trzymać się razem. Z biegiem czasu zrozumieliśmy, że nie tylko
posiadamy moce, ale także potrafimy walczyć. Jestem wykwintnym łucznikiem,
ponieważ taką broń sobie wybrałam. Potrafię ustrzelić gołębia z odległości
kilometra. Dziś już panuję nad swoim darem, ale pierwsze dni były ciężkie.
Bardzo ciężkie. Potrafiłam krzywdzić ludzi, kazać im robić to, o czym w danej
chwili myślałam, a oni nie potrafili nad tym zapanować.
Byłam przerażona jej wyznaniem. Nie tym, że potrafili
kontrolować przedmioty i ludzi, nie tym, że potrafi strzelać z łuku, ale tym,
że mogła zostać zgwałcona. Gdyby nie jej moce, dzisiaj nie była by już tą samą
Felcy. Była by inna. Zamknięta w sobie, z dozą nienawiści do ludzi. Nie
zdążyłam nic powiedzieć, Jon zabrał
głos.
—
Am, nie bądź przerażona, masz rację. Gdyby nie jej moce, dziś prawdopodobnie by
już nie żyła. Ci dwaj mężczyźni, którzy ją napadli, nie zostawiali swoich
ofiar. Bili je tak długo, aż umierały.
— Jon, przecież ja nic nie powiedziałam, skąd wiesz, o czym
my... — Podniosłam oczy do góry i spojrzałam na niego, po jego uśmiechu
zrozumiałam, że on słyszy moje myśli. Wie o wszystkim, co dzieje się w mojej
głowie, ale jak, do cholery, jest to możliwe?
— Nie wiem, nie wiem, ale tak już mam. Zacząłem słyszeć myśli
innych trochę prędzej. Już mając trzynaście lat, potrafiłem wyłapać pojedyncze
słowa z umysłów innych. Na początku zdarzało się to sporadycznie. Pytałem ludzi
o coś, co w danej chwili pomyśleli, ponieważ nie potrafiłem rozróżnić myśli od
słów wypowiadanych na głos. Na pozór nie jest to wcale pomocne, ponieważ słyszę,
co myślą o mnie ludzie, co mówią, a co tak naprawdę robią. Niejednokroć
sprawiało mi to ból. Niesamowity ból. Wyobraź sobie, będąc dzieckiem słyszałem
myśli moich przyjaciół, którzy ich tylko udawali. Każde z nich mi zazdrościło
mojej fortuny, bogactwa jakie posiadam. Gdy tylko miałem jakieś problemy
szperałem w głowach moich kumpli i to, czego się dowiadywałem, nie było
przyjemne. Mogę to robić na odległość. Myślę, że nigdy nie dowiedziałbym się,
co tak naprawdę stało się na wyspie
naszym rodzicom, ale gdy mój ojciec umierał... Am, to nie było tak prosto. Mój
ojciec był przykładnym i surowym człowiekiem. Zawsze ponad wszystko
stawiał prawdę, zawsze mówił prawdę, choć nie wiem jak była bolesna. Wiem to
najlepiej, bo słyszałem jego myśli. Najważniejsze dla niego były posiłki z
rodziną. Nie mówię o śniadaniu czy obiedzie, bo ojciec bardzo wcześnie
wychodził z domu, a w dzień jadał kolację z klientami, albo pracował, ale
kolacje były priorytetem. Pewnego dnia, było już bardzo późno, a jego nie było
w domu. Mama chodziła strasznie zdenerwowana, martwiła się. Ja też, więc
postanowiłem sprawdzić, co robi. Jego myśli były poplątane, nie mogłem za
bardzo zrozumieć, co się dzieję. Panował w nich chaos. Bał się jakiegoś
człowieka i czuł ból, niewyobrażalny ból. Z jego myśli wywnioskowałem, gdzie
się znajduje i szybko tam pobiegłem. Gdy dotarłem na miejsce, on konał z bólu.
Było mu ciężko oddychać. Zadzwoniłem po pogotowie, ale złapał mnie za rękę. Kazał mi się
skupić i czytać jego myśli. W pierwszej chwili byłem przerażony, ponieważ
nie wiedziałem, że ktoś oprócz mnie wie o moim darze, czy jak to nazwać. On się
zaśmiał w myślach i zaczął mi opowiadać całą historię, tą, którą opowiedział ci
już Oliver. Gdy skończył, zapytałem się, kto mu to zrobił. On odpowiedział, że
to Felton, po czym umarł na moich racach. Siedziałem przy nim i płakałem, nie
wiedząc, co się tak naprawdę ze mną dzieję. Kilka dni po tym zdarzeniu przyszła
do mnie w nocy Felcy. Nikt normalny nie uwierzył by w to, co mi powiedziała,
ale ja czytałem jej myśli. Miałem pewność, że ona mówi prawdę, że nie zmyśla. Wiedziałem
również, że Felcy spłodziła się tak, jak ja. Zrodziliśmy się przez boską wolę,
ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to nie była wola Boga, a diabła.
Słuchałam tego, niczym opowiadania z komiksu. Byłam
jednocześnie przerażona i zszokowana, ale również bardzo ciekawa, co ukrywają
przede mną Teya i Oliver. Jedyne pytanie, które przyszło mi do głowy w tamtym
momencie, to było pytanie, kim jest Felton, ale nim zdarzyłam je zadać, Jon
uprzedził je odpowiedzią.
— Myślę, że Teya najlepiej ci to wytłumaczy.
— A więc słucham. — Wstałam z podłogi i podążyłam w stronę
sofy. — Wybaczcie, ale usiądę. Nadal mam zdrętwiałe nogi po pokazie
Felcy, a czuję, że jeszcze trochę czasu tu spędzimy.
— Masz rację kochanie, choć usiądziemy —Oliver
podążył za mną.
— Gdybym
miała ci powiedzieć, co potrafię, to pierwszą rzeczą, którą powinnaś wiedzieć
jest to, że potrafię zabijać.
— Pfff - Prychnęłam — To już akurat wiem. — Zaśmiała
się.
— Ale gdybym miała Ci pokazać, uwierz, że nie zobaczyłabyś
tego.
— Jak to? — Nie rozumiałam
— Tak to, Może zrobimy taki prosty pokaz moich umiejętności. Pomyśl
o czymś, co masz u siebie w domu. Coś o czym wiesz to tylko ty. Coś co by Ci
się teraz przydało.
—Tabletki od bólu głowy. — Zaśmiałam się. Teya pokiwała
głową.
— Za proste. To inaczej, coś ciężkiego, dużego. Coś czego nie
uradzisz ani ty, a ni Oliver.
— Fortepian,. — To pierwsze, co przyszło mi do głowy.
— Okej, może być. To teraz daj mi minutę. Jak wiem, masz
fortepian w swoim rodzinnym domu, nie ?
Kiwnęłam głową. Nagle Teya zniknęła. Popatrzyłam na Olivera,
ale on tylko się uśmiechnął. Jego oczy płonęły blaskiem. Nagle usłyszałam huk i
zobaczyłam Teye, która trzymała w jednej ręce wielki fortepian. Wytrzeszczyłam
oczy ze zdziwienia. Rozumiem, czytanie w myślach, sterowanie przedmiotami, ale
noszenie ciężarów jedną ręką. Tego już było za dużo. Moja głowa nie mieściła
wszystkiego, a na dodatek zdałam sobie sprawę, że mój dom znajduję się jakieś
dwadzieścia minut drogi z miejsca, w którym się znajdowaliśmy.
Spojrzałam w oczy Teyi i nagle poczułam potworny ból, który
przeszył moje ciało. Wszystkie mięśnie jakby dostały naraz skórcz, a z oczu
zaczęły cieknąć mi łzy.
— Felcy, to nie jest zabawne! —wrzasnęła Teya
— Ale ja nic nie robię! — usłyszałam i
nagle zapadła głucha ciemność.