— Nie
rozumiem tego Am, naprawdę. To jest nie możliwe! — krzyknął oburzony Oliver —
Nie ma innych ludzi, takich jak my. Nie ma też innego demona, rozumiesz? A z
tego co wiem, to nie był Felton…
— Nie Oliver, to
nie był Felton. To był Nathan. Nathan, który u mnie pracuję. Jest moim
pracownikiem, zwykłym, normalnym doradcą klienta w oddziale, nic
nadzwyczajnego. Nie zwrócił prędzej mojej uwagi, ale on tam stał. — Pokiwałam
głową. — Stał i czekał na mnie. Rozumiesz?
Oliver siedział z
założonymi na głowę rękoma i nic nie mówił. Wzrok miał wbity w podłogę.
— Musimy powiedzieć
dziewczynom i Jonowi.
— Już wszystko
wiemy — W tym momencie do mieszkania weszła cała trójka. — Nie tak trudno
wyczuć kiedy Ameel się denerwuję. Sorry, ale jak to wyczułem, chciałem wiedzieć
co się dzieję. — Spojrzał na mnie przepraszająco.
— Nic nie szkodzi
Jon, ale proszę nie nadużywaj swojego daru zbyt często, ok? — poprosiłam
żartobliwie. Jon skinął głową, uśmiechając się.
— Kim jest ten
Nathan? Co tu robi? Czy długo dla ciebie pracuję?
— Nie wiem, ale
jutro się dowiem. — Powiedziałam, przybierając szyderczy uśmiech na moją twarz.
— A teraz chciałabym was przeprosić, ale miałam bardzo ciężki dzień.
— Okej Am, idź,
nie przejmuj się nami, damy sobie radę. — powiedziała Teya, jakoś dziwnie
spokojnym głosem. Coś nie pasowało mi w jej zachowaniu, ale nie dałam tego po
sobie poznać.
Weszłam na górę.
Wyciągnęłam z górnej szafki biały jak śnieg, puchaty ręcznik i powędrowałam w
kierunku łazienki. Zapaliłam świeczki zapachowe, puściłam gorącą wodę i wlałam
odrobinę płynu do kąpieli o zapachu konwalii – uwielbiałam tą woń. Zdjęłam
swoje rzeczy, zmyłam makijaż i popatrzyłam w lustro. Lubiłam moją twarz, była
taka czysta, nieskazitelnie czysta. Nie miała żadnej zwady. W końcu, byłam
aniołem. Czarnym aniołem.
Położyłam się w
wannie. Woda była gorąca, chociaż ja i tak tego nie czułam. Normalna osoba
pewnie by się poparzyła, ale nie ja. Mi to nie przeszkadzało. Ciekawiło mnie
zachowanie Teyi. Jakoś dziwnie zareagowała, gdy wspomniałam, że dowiem się kim
jest Nathan. Nagle zrobiło mi się bardzo słabo. Wstałam z wanny, wytarłam swoje
ciało i udałam się do sypialni. Nikogo nie było.
—Oliver? – zawołam, ale odpowiedziała mi
tylko głucha cisza.
Cisza... Ta cisza
nie była normalna. Nie było nic słychać, aż bolały uszy. Zeszłam po schodach,
dokładnie słyszałam każdy swój krok, każde stąpnięcie. Nigdy nie miałam
jakiegoś dobrego słuchu, ale teraz słyszałam wszystko.
Ku mojemu
zdziwieniu okno w salonie było otwarte. Miałam złe przeczucia, ale co mogło mi się stać? Absolutnie nic. No ja
chyba żartuję. Zagraża mi demon, a ja mówię, że nic mi się nie może stać?
Zza okna
dobiegały jakieś dźwięki, jakby szeleszczenie drzew, jakby ktoś tam chodził.
Podeszłam bliżej, jednak nic nie widziałam. Panował taki mrok, że nic nie
było widać pod nosem, nie wspominając już o czymś, co było dalej.
— Witaj szefowo.
— Nagle jakiś głos wyrwał mnie z zamyślenia. Krzyknęłam z przerażenia, chociaż
wiedziałam, że to nic nie da. Odwróciłam się i wcale nie zdziwiłam się
widokiem, który ujrzałam.
Jego blond włosy
delikatnie opadały na czoło. Na policzkach rysowały się słodkie dołeczki, które
przyprawiały o zawrót głowy. Oczy świeciły jasno, przejrzyście. Był taki
przystojny, że na jego widok zapominałam o strachu.
— Nie bój się
mnie. — powiedział.
— Nie boję się
Nathanie. Czemu miałabym się ciebie bać? Wolałabym wiedzieć jak tutaj wszedłeś?
— No cóż — Zaśmiał
się — nie mogę ci jeszcze zdradzić tej tajemnicy, powiedzmy, że mam swoje
sposoby — Jego uśmiech przyprawiał mnie o zawroty głowy — Słyszałem, że
chciałabyś wiedzieć kilka rzeczy na mój temat, więc postanowiłem ułatwić ci
sprawę i tatatadam — Zrobił wymowny gest rękoma – Oto jestem.
— Cieszę się, że
zaoszczędziłeś mi kłopotu w poszukiwaniach, ale myślę, że tę rozmowę wolałabym
odbyć w biurze. Rozumiesz, czuję się trochę niezręcznie — Pokazałam wzrokiem na
mój szlafrok.
— Ależ Am, mi się
bardzo podoba taka sytuacjia. Jesteś bardzo… hmm belleza*.
— Och, dziękuję,
ale nadal czuję się niezręcznie. — Zaczerwieniłam się.
— A więc myślę,
że możemy zaczynać. Może przejdziemy na górę, tam masz zdecydowanie ładniejszy
salon.
— Skąd wiesz, że
mam salon na górze? A zresztą, czy to ważne. Dobrze, przejdźmy tam.
— Panie przodem.
— Postąpił niczym gentelman, ale czułam, że wchodząc po schodach gapi się na
mój tyłek.
— Możesz tego nie
robić? — zapytałam .
— Mogę, ale nie
chcę — odpowiedział, chamsko się uśmiechając. Puściłam to mimo uszu i
szłam dalej.
Weszliśmy do
salonu, ale tego, co tam się wydarzyło się nie spodziewałam. Nie zdarzyłam się
usiąść, nawet odwrócić, a już leżałam na sofie, a nade mną leżał Nathan.
— Nie bądź taka
łatwo wierna obcym Am, bo to może cię słono kosztować — Polizał mnie po szyi. –
Posłuchaj mnie uważnie. Nie ufaj Oliverowi. Nie ufaj mu pod żadnym pozorem. On
nie jest taki, jak myślisz. Nie znasz go Am, nie znasz! Nie mów mu o niczym, o
czym się dowiesz. Nie jemu. On jest zły Am. A żeby ci to udowodnić, spójrz w
moje, swoje, swoich przyjaciół i jego oczy. Spójrz, gdy będzie mrok. Czy
widziałaś kiedyś jego oczy. Czy widziałaś je po zmroku. Zapamiętaj, to co ci
teraz mówię. I patrz.
Popatrzyłam w
oczy Nathana. Nie bałam się w ogóle. Ufałam mu. W jego oczach zobaczyłam jasne,
bardzo jasne płomienie, które były jak nadzieja, jak światełko w tunelu.
Patrzyłam mu prosto w oczy, gdy nagle poczułam jego pocałunek na moich ustach.
Płonęliśmy cali w namiętnym uniesieniu, nigdy nie czułam czegoś takiego, nigdy
nie przeżywałam takiej rozkoszy.
— Pamiętaj, mnie
nigdy tutaj nie było. Nic się nie wydarzyło. Nie ufaj Oliverowi. I spójrz im w
oczy. — Powiedział to i nagle zniknął.
Leżałam jeszcze
chwilę otępiała na łóżku, zastanawiając co się stało i jak się stało. Co miał
na myśli.
Podeszłam do
lustra. W całkowitej ciemności spojrzałam w nie i zobaczyłam… Płomyki.. Takie
same płomyki jak u Nathana. Były identyczne. Prawda była taka, że ja nigdy nie
widziałąm oczu Olivera w nocy. Nigdy go przy mnie nie było lub dopóki nie
poszłam spać paliło się światło.
Nathan zasiał we
mnie ziarenko wątpliwości.
Leżałam i się
zastanawiałam, gdzie w tym momencie jest Oliver. Na pewno nie z Teyą. Ona miała
pojechać po wyjściu od nas na kilka dni na uczelnię. Na pewno nie z Felcy. Ona
miała iść na randkę. Z Jonem też go nie
było, bo Jon pewnie już spał. Wysłał mi jak zwykle SMS’a na dobranoc. Ze mną
też go nie było. Więc, gdzie był Oliver..?
Ach, ten Oliver! Na początku był taki spoko, a później zaczął coś kręcić i chyba go nie lubię.
OdpowiedzUsuńZa to Nathan... Ach, słodki, tajemniczy Nathan. :D Jak dla mnie rozkoszny! Uwielbiam takich tajemniczych i skrytych przystojniaków, którzy jednym pocalunkiem sprawiają, że kobieta cała plonie!
Czekam na dalsze części, oczywiście nie może zabraknąć w nich mojego ulubionego pracownika biura Am!
www.magical-history.blogspot.com
Och, ojej. Takkk. Nathan, oj dużo namiesz, bardzo dużo namiesza. za dużo jednym zdanie, ale zobaczysz wszystko w swoim czasie.
UsuńPodoba mi się ten rozdział. Jest tak fajnie napisany. Nie jest tandetny. Ja i tak wiem, że Olivier jest dobry. Skąd to wiem? Powiedziałaś mi w komentarzu ze go jeszcze polubię. Chyba, że zmienisz decyzję co dalej po tym komentarzu. Tym rozdziale zupełnie wyrzekłaś się jakichkolwiek opisów. Chyba jeden opis sytuacji byl i fajnie wyszło chociaż na dusza metę to nie zadziała. Fajnie robisz ze rozdziały są krótkie. I gratulacje ze u mnie zaszłaś tak daleko ;**
OdpowiedzUsuńOpowiadanie kasyczi.blogspot.com