Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 4 o tym, jak bardzo nienormalne mogą być osoby, któe nie są ludżmi.


         Gdzie my jesteśmy, do cholery? Idziemy już prawie godzinę jakimś lasem, jest ciemno, mokro, wieje wiatr i pada deszcz. Znów zaczynam się bać, chociaż to tylko las, ale ten las ma w sobie jakąś aurę. Złą aurę. 
         Doszliśmy do wielkiego drzewa, gdy nagle Oliver kazał się zatrzymać. Uniósł korę i pojawiło się wejście do jaskini. To było przerażające, a zarazem ekscytujące. Czułam dziwny zapach, jakby krwi, ale zignorowałam to. Mój mózg ostatnio płatał mi takie figle, że wolałam nie myśleć, co jest prawdą, a co nią nie jest. Powoli zeszliśmy długimi schodami na dół. Było ciemno, wilgotno i przerażająco, ale to, co zobaczyłam po wejściu do jaskini było niesamowite. Pomieszczenie było duże i jasne. Na środku stało kilka komputerów, co wyglądało jak specjalistyczne studio informatyczne rodem z filmów. Po lewej stronie stała skórzana biała kanapa, dwa fotele, i wielki stolik kawowy, na którym postawiony był elegancki wazon pełen Konwalii, dodający uroku całemu miejscu. Na ścianie wisiał telewizor, co nadawało domowego efektu. Pod ścianami stały przezroczyste regały, w których znajdowały się tony różnego rodzaju broni: miecze, pistolety, strzały. Gdy to zobaczyłam, poczułam strach, ponieważ nigdy w życiu nie widziałam tyle amunicji w jednym miejscu. 
         Z boku były drzwi, przez które weszli moi przyjaciele. Teya rozpromieniła się na mój widok, niczym dziecko na widok całej torby cukierków.
         — Am! — krzyknęła — W końcu tu jesteś. Zobacz, to nasz drugi dom. — powiedziała rozentuzjazmowanym głosem.
         — Spokojnie, Teya, —  Zaśmiała się  Felcy. Była ubrana tak jak brunetka poprzedniego dnia. W tamtym momencie zauważyłam, że wszyscy są tak ubrani, oprócz mnie. 
         — Gdy wczoraj spałaś, spotkaliśmy się tu wieczorem — zaczął Oliver — I doszliśmy do wniosku, że najwyższa pora , abyś do nas dołączyła.
         — Dołączyła? — Zdziwiłam się — Do czego? 
         — Widzisz, Oliver opowiedział ci już historię, którą przekazał mi mój ojciec, umierając. — Jon powoli spojrzał każdemu z nas w oczy — Jak się pewnie domyślasz, nie jesteśmy normalnymi dziećmi. Nasi rodzice nie poczęli nas w tradycyjny sposób, w taki, z jakiego rodzą się normalne brzdące. Można powiedzieć, że jesteśmy potomkami diabła.
 Byłam kompletnie otępiała. Potomkami diabła? O czym on mówił, jak mogliśmy być potomkami diabła. 
         — Pewnie teraz myślisz, że już do reszty zwariowaliśmy, ale uwierz, że mówię prawdę. To, czego się dzisiaj dowiesz, musisz zachować tylko dla siebie. Nie możesz nikomu o tym powiedzieć, nie możesz z nikim o tym rozmawiać. Każdy człowiek jest potencjalnie naszym wrogiem, rozumiesz? 
         Kiwnęłam potwierdzająco głową i czekałam na dalszy ciąg monologu.
         — A więc, przechodząc do rzeczy. Każde z nas pochodzi z bogatej rodziny. żadne nie chciało iść do prestiżowych szkół, a nasi rodzice byli kiedyś przyjaciółmi. Po tym, jak się urodziliśmy, urwali kontakt i nigdy więcej się do siebie nie odezwali. My dorastaliśmy jako normalne dzieci, wesołe, bawiące się, więc nie było się czym przejmować. Mój ojciec umierając, postanowił mi o wszystkim powiedzieć, ponieważ wie, jakie niebezpieczeństwo nam grozi. Nie tylko nam, ale całej ludzkości. My jesteśmy jedyną bronią, aby uchronić świat przed katastrofą, która nieubłaganie nadchodzi. Felton zadając ostateczny cios mojemu ojcu, opowiedział mu o przepowiedni, która głosiła, że niebezpieczeństwo nadejdzie, gdy ostatni członek LOFREE odnajdzie oczy innego. A tak się stało poprzedniej nocy.
         — Chcesz powiedzieć, że ja naprawdę widziałam twoimi oczami? — Szok był tak duży, że zaczęłam ciężej oddychać.
         — Tak, ale nie bój się, to nic strasznego, a może się przydać.
         —  Nic strasznego?! — krzyknęłam — Jon! Ja widziałam to, co ty widziałeś. Widziałam, jak Teya zabiła człowieka. - Nagle dotarło do mnie, że ona naprawdę to zrobiła. Powoli odsunęłam się od niej i przytuliłam Olivera.
         — Słonko, nie bój się. To nie był człowiek. — Podnosił mnie na duchu, co jeszcze bardziej mnie przerażało.
         — Jak nie człowiek, to kto? — zadrwiłam.
         — To było połączenie człowieka z nadprzyrodzonymi mocami, takimi jakie my posiadamy. W tym sęk, że nasze moce są przydatne i nie wykorzystujemy ich do czynienia zła. — Felcy spojrzała mi prosto w oczy — Chyba czas na pokaz Oliverze. 
         Znów dudniło mi w głowie. Moje nogi zaczynały  robić się  miękkie i uginać  pod moim ciężarem. Nagle poczułam, że się unoszę. W pierwszym momencie spanikowałam, nie mogąc zrozumieć, co się dzieję. Czułam się jak chmura, miałam sparaliżowane nogi, ale wisiałam w powietrzu. Oliver powiedział, abym spojrzała na Felcy. Gdy to zrobiłam, doszło do mnie, że to ona mnie podnosi. Podnosi mnie wzrokiem. W jej oczach zobaczyłam płonące niebieskie światełka, które wlepiały się we mnie. Gdy promień tracił na mocy, delikatnie opadałam na ziemie. Byłam przerażona. Nie znałam jej z takiej strony. W ogóle nie znałam moich przyjaciół, którzy niby nimi byli. Chociaż w tamtym momencie nie byłam już niczego pewna. Nie, jednej rzeczy byłam świadoma. Nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. 
         — Jesteś przerażona , wiem. Ja też byłam,. — powiedziała Felcy — Usiądź, opowiem ci, jak to wszystko się zaczęło. 
         Podeszłam na przeciw niej, usiadłyśmy po turecku. Spojrzałam jej w oczy. Świeciły jasno i były przyjazne, takie jak zawsze. Już się nie bałam, ciekawość wzięła górę nad lękiem. 
— Nazywam się Felcy Tomson, jak wiesz. - Zaśmiała się. Odwzajemniłam uśmiech. — Byłam normalnym dzieckiem, takim jak wszystkie inne. Oprócz faktu, że jestem bogata i wykorzystywałam to w relacji z chłopakami, nic innego mnie nie wyróżniało. Mając szesnaście lat, zapragnęłam coś zmienić w moim życiu i odciąć się od bogatych dzieciaków. Postanowiłam iść do miejscowego LO, które nie słynie sławą. Było mi ciężko. Nikt mnie tam nie akceptował, nikt oprócz Jonego. On czuł to samo, co ja. Któregoś dnia, na lekcji fizyki nauczycielka oddawała sprawdziany. Zawsze się dobrze uczyłam i nie dostawałam niższej oceny niż  pięć z minusem, ale tego dnia dostałam mierną. Byłam strasznie wciekła, ponieważ wiedziałam, że napisałam wszystko dobrze, a nauczycielka mnie nie lubi. Spojrzałam na nią wciekła i pomyślałam, żeby spadła z tego krzesła. I tak się stało. Ona chciała usiąść, ale krzesło samo się odsunęło, dlatego wylądowała na podłodze. Byłam zdziwiona, ale i rozbawiona za razem. Spadając kopnęła biurko tak, że wszystkie kartki spadły i wylądowały na mojej ławce, ponieważ siedziałam tuż przed nią. Na wierchu był mój sprawdzian, na którym widniała ocena bardzo dobra. Zapytałam ją, dlaczego powiedziała, że dostałam słabszą ocenę, a ona tylko się uśmiechnęła. Byłam zdziwiona i nie wiedziałam ,co powiedzieć. Tego samego dnia dziewczyna z mojej klasy, która mnie bardzo nie lubiła, podłożyła mi szpilki na krzesło. Ja to jednak zauważyłam i zebrałam szpilki, usiadłam wygodnie, a zdobyte kujki położyłam przed sobą i zaczęłam się nimi bawić. Zaczęło się dziać coś dziwnego. Gdy tylko spojrzałam na którąś z tych szpilek, ona zaczynała się poruszać. Wydawało mi się, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Szpilki zaczęły wirować na ławce, przeskakiwały tam, gdzie kazałam się im znaleźć. Dla żartów pomyślałam, żeby ukuć tą, która chciała uszkodzić moją pupę. Nie wiesz,  jak wielkie było moje zdziwienie, gdy ona nagle poderwała się z miejsca krzycząc, że ktoś ukuł ją szpilką. Cała klasa wybuchła śmiechem, a nauczycielka poważnym tonem zapytała, kto to zrobił. Nie długo myśląc, wzrokiem przełożyłam szpilki na jej ławkę. Klasa śmiała się z niej, że sama się ukuła. Powoli zaczynałam rozumieć, że to, co robię jest nadprzyrodzone. Na początku poruszałam tylko martwymi rzeczami, ale któregoś dnia, wracając z nocnej imprezy, napadło na mnie dwóch chłopaków. Jeden zaczął mnie trzymać a drugi rozbierać. Mówili do mnie, że mnie zgwałcą, że takim, jak ja się należy, że wszystko jest na porządku dziennym, a ja lubię tego typu zabawy. Byli w błędzie. Bałam się, ponieważ w zasięgu mojego wzroku nie było żadnej rzeczy, którą mogłabym kontrolować. Chłopak stał przede mną, miał na sobie pasek. Gdy zaczął go rozpinać, spojrzałam na niego, Owinęłam mu nim ręce. co było dziwniejsze, pomyślałam, żeby zaczął się dusić. Patrzyłam na niego i dusiłam go wzrokiem. Ten, który trzymał mnie z tyłu szybko uciekł, a ja nadal patrzyłam na duszonego. Płakał. Odwróciłam wzrok. Przestał się dusić, a ja uciekłam. Byłam cała roztrzęsiona, nie wiedziałam, co się dzieję. Nie miałam do kogo iść, jedynie Jon przyszedł mi do głowy. Pobiegłam ile sił w nogach do jego domu. Była trzecia w nocy, Jon otworzył mi drzwi zaspany, ale o nic nie pytając, wpuścił mnie do środka. Weszliśmy do jego pokoju i wszystko spokojnie mu opowiedziałam. Popatrzył na mnie z ulgą w oczach. Chciałam go przytulić, ale się bałam, nie znałam go na tyle dobrze, aby opowiadać mu niestworzone rzeczy. Patrzyłam na niego i myślałam o tym, żeby objął mnie swoimi ramionami. I tak się stało. Jon nie mógł mnie puścić, bo ja mu nie pozwalałam, myśląc o tym. Nagle Jon powiedział, że mi wierzy. Opowiedział mi o swoim darze. Od tego czasu zaczęliśmy trzymać się razem. Z biegiem czasu zrozumieliśmy, że nie tylko posiadamy moce, ale także potrafimy walczyć. Jestem wykwintnym łucznikiem, ponieważ taką broń sobie wybrałam. Potrafię ustrzelić gołębia z odległości kilometra. Dziś już panuję nad swoim darem, ale pierwsze dni były ciężkie. Bardzo ciężkie. Potrafiłam krzywdzić ludzi, kazać im robić to, o czym w danej chwili myślałam, a oni nie potrafili nad tym zapanować.
         Byłam przerażona jej wyznaniem. Nie tym, że potrafili kontrolować przedmioty i ludzi, nie tym, że potrafi strzelać z łuku, ale tym, że mogła zostać zgwałcona. Gdyby nie jej moce, dzisiaj nie była by już tą samą Felcy. Była by inna. Zamknięta w sobie, z dozą nienawiści do ludzi. Nie zdążyłam  nic powiedzieć, Jon zabrał głos.
 — Am, nie bądź przerażona, masz rację. Gdyby nie jej moce, dziś prawdopodobnie by już nie żyła. Ci dwaj mężczyźni, którzy ją napadli, nie zostawiali swoich ofiar. Bili je tak długo, aż umierały. 
         — Jon, przecież ja nic nie powiedziałam, skąd wiesz, o czym my... — Podniosłam oczy do góry i spojrzałam na niego, po jego uśmiechu zrozumiałam, że on słyszy moje myśli. Wie o wszystkim, co dzieje się w mojej głowie, ale jak, do cholery, jest to możliwe? 
         — Nie wiem, nie wiem, ale tak już mam. Zacząłem słyszeć myśli innych trochę prędzej. Już mając trzynaście lat, potrafiłem wyłapać pojedyncze słowa z umysłów innych. Na początku zdarzało się to sporadycznie. Pytałem ludzi o coś, co w danej chwili pomyśleli, ponieważ nie potrafiłem rozróżnić myśli od słów wypowiadanych na głos. Na pozór nie jest to wcale pomocne, ponieważ słyszę, co myślą o mnie ludzie, co mówią, a co tak naprawdę robią. Niejednokroć sprawiało mi to ból. Niesamowity ból. Wyobraź sobie, będąc dzieckiem słyszałem myśli moich przyjaciół, którzy ich tylko udawali. Każde z nich mi zazdrościło mojej fortuny, bogactwa jakie posiadam. Gdy tylko miałem jakieś problemy szperałem w głowach moich kumpli i to, czego się dowiadywałem, nie było przyjemne. Mogę to robić na odległość. Myślę, że nigdy nie dowiedziałbym się, co tak naprawdę  stało się na wyspie naszym rodzicom, ale gdy mój ojciec umierał... Am, to nie było tak prosto. Mój ojciec był przykładnym i surowym człowiekiem.  Zawsze ponad wszystko stawiał prawdę, zawsze mówił prawdę, choć nie wiem jak była bolesna. Wiem to najlepiej, bo słyszałem jego myśli. Najważniejsze dla niego były posiłki z rodziną. Nie mówię o śniadaniu czy obiedzie, bo ojciec bardzo wcześnie wychodził z domu, a w dzień jadał kolację z klientami, albo pracował, ale kolacje były priorytetem. Pewnego dnia, było już bardzo późno, a jego nie było w domu. Mama chodziła strasznie zdenerwowana, martwiła się. Ja też, więc postanowiłem sprawdzić, co robi. Jego myśli były poplątane, nie mogłem za bardzo zrozumieć, co się dzieję. Panował w nich chaos. Bał się jakiegoś człowieka i czuł ból, niewyobrażalny ból. Z jego myśli wywnioskowałem, gdzie się znajduje i szybko tam pobiegłem. Gdy dotarłem na miejsce, on konał z bólu. Było mu ciężko oddychać. Zadzwoniłem po pogotowie, ale  złapał mnie za rękę. Kazał mi się skupić i czytać jego myśli. W pierwszej chwili byłem przerażony, ponieważ nie wiedziałem, że ktoś oprócz mnie wie o moim darze, czy jak to nazwać. On się zaśmiał w myślach i zaczął mi opowiadać całą historię, tą, którą opowiedział ci już Oliver. Gdy skończył, zapytałem się, kto mu to zrobił. On odpowiedział, że to Felton, po czym umarł na moich racach. Siedziałem przy nim i płakałem, nie wiedząc, co się tak naprawdę ze mną dzieję. Kilka dni po tym zdarzeniu przyszła do mnie w nocy Felcy. Nikt normalny nie uwierzył by w to, co mi powiedziała, ale ja czytałem jej myśli. Miałem pewność, że ona mówi prawdę, że nie zmyśla. Wiedziałem również, że Felcy spłodziła się tak, jak ja. Zrodziliśmy się przez boską wolę, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to nie była wola Boga, a diabła. 
         Słuchałam tego, niczym opowiadania z komiksu. Byłam jednocześnie przerażona i zszokowana, ale również bardzo ciekawa, co ukrywają przede mną Teya i Oliver. Jedyne pytanie, które przyszło mi do głowy w tamtym momencie, to było pytanie, kim jest Felton, ale nim zdarzyłam je zadać, Jon uprzedził je odpowiedzią. 
         — Myślę, że Teya najlepiej ci to wytłumaczy.
         — A więc słucham. — Wstałam z podłogi i podążyłam w stronę sofy. — Wybaczcie, ale usiądę. Nadal mam zdrętwiałe  nogi po pokazie Felcy, a  czuję, że jeszcze trochę czasu tu spędzimy. 
— Masz rację kochanie, choć usiądziemy —Oliver podążył za mną.
 — Gdybym miała ci powiedzieć, co potrafię, to pierwszą rzeczą, którą powinnaś wiedzieć jest to, że potrafię zabijać. 
         — Pfff - Prychnęłam — To już akurat wiem. —  Zaśmiała się.
         — Ale gdybym miała Ci pokazać, uwierz, że nie zobaczyłabyś tego.
         — Jak to?  — Nie rozumiałam
         — Tak to, Może zrobimy taki prosty pokaz moich umiejętności. Pomyśl o czymś, co masz u siebie w domu. Coś o czym wiesz to tylko ty. Coś co by Ci się teraz przydało.
         —Tabletki od bólu głowy. — Zaśmiałam się. Teya pokiwała głową. 
         — Za proste. To inaczej, coś ciężkiego, dużego. Coś czego nie uradzisz ani ty, a ni Oliver.
         — Fortepian,. — To pierwsze, co przyszło mi do głowy. 
         — Okej, może być. To teraz daj mi minutę. Jak wiem, masz fortepian w swoim rodzinnym domu, nie ?
         Kiwnęłam głową. Nagle Teya zniknęła. Popatrzyłam na Olivera, ale on tylko się uśmiechnął. Jego oczy płonęły blaskiem. Nagle usłyszałam huk i zobaczyłam Teye, która trzymała w jednej ręce wielki fortepian. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Rozumiem, czytanie w myślach, sterowanie przedmiotami, ale noszenie ciężarów jedną ręką. Tego już było za dużo. Moja głowa nie mieściła wszystkiego, a na dodatek zdałam sobie sprawę, że mój dom znajduję się jakieś dwadzieścia minut drogi z miejsca, w którym się znajdowaliśmy. 
         Spojrzałam w oczy Teyi i nagle poczułam potworny ból, który przeszył moje ciało. Wszystkie mięśnie jakby dostały naraz skórcz, a z oczu zaczęły cieknąć mi łzy. 
         — Felcy, to nie jest zabawne! —wrzasnęła Teya
            — Ale ja nic nie robię! — usłyszałam i nagle zapadła głucha ciemność.

4 komentarze:

  1. Ciekawe, naprawdę fajnie się czytało. W końcu nie czekałam aż rozdział się skończy. Bohaterowie w końcu maja życie i zaczynam ich lubić. Masz fajny styl pisania.
    Serio super :D

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. loohoo, :D no zaczyna się coś dziać, i będzie się działo :D hehheh :D

      Usuń
  2. No, przyznam. Bardzo się rozkręciłaś. Czyli każdy ma inne moce? Am widziała wszystko oczami przyjaciólka, która ma wielką siłę, Jon potrafi czytać w myślach, a Fency może sterować przedmiotami/ludźmi? :D
    Ja bym tego nie wymyślila, chyba bym się pogubiła w tym, co bym pisała. Także powodzenia, bo wyzwanie jakie sobie narzuciłaś nie jest łatwe! :) Czytam dalej!
    www.magical-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest moc Am :) w następnym rozdziale masz opisaną jej moc. Nie ujawniłam jeszcze mocy Olivera, a moje wątki, hmm, jakby to powiedzieć, nie śą nadzbyt skomplikowane : ) Mam wrażenie jednak, że czegoś wciąż brakuje, ale nie wiem czego. :)

      Usuń