Nie, to jest nie możliwe, nierealne, fantastyczne. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach. Jak można widzieć to, co widzi inny człowiek w danej chwili? Jak można patrzeć na coś czyimiś oczami? W końcu jest powiedzenie: „Poczuj się jak w czyjejś skórze”, ale to tylko powiedzenie.
Moja głowa wciąż bardzo mocno bolała, ale czułam się lepiej. Może poczułabym się jeszcze lepiej, gdyby nie cztery pary oczu wpatrujące się we mnie, niczym pies w kiełbasę. Leżałam na łóżku i nie mogłam nic przemyśleć, ponieważ moi przyjaciele oraz mój ukochany chłopak postanowili, że nie opuszczą mnie ani na sekundę, dopóki nie będą musieli. Oczywiście, żadne z nich nie chciało mi wytłumaczyć, co kryje się pod słowem "musieli", więc stwierdziłam, że nie będę się do nich odzywać, dopóki mi tego nie wyjaśnią.
Po przebudzeniu zobaczyłam Teyę, która wyglądała dokładnie tak samo, jak z mojej wyobraźni. Nie była sobą. Normalnie widuje się ją ubraną w ciuchy z najwyższej półki, eleganckie spódniczki, marynarki, szpilki, a nie skórzane buty i kurtkę, a do tego adidasy. Nigdy wcześniej nie widziałam jej tak ubranej, nie wspominając już o makijażu, którego nie miała.
— Czy możecie zostawić mnie w spokoju? Chcę odpocząć. — powiedziałam, gdy nagle poczułam strasznie przeszywający ból. Na początku nie rozumiałam, co się dzieję, co w ostatnim czasie było normą, ale dotyk Olivera sprawiał mi niesamowity ból.
Chłopak widząc grymas na mojej twarzy, zabrał rękę, spojrzał na mnie z błagalną miną, uśmiechnął się i oznajmił:
— Myślę, że już najwyższa pora.
— A ja nie, ma jeszcze czas — sprzeciwił się Jon.
— Czas, jaki czas, do cholery? On nie może jej już dotykać, niech się dowie, należy jej się to. Sama sobie z tym nie poradzi i pójdzie do psychiatryka. — poirytowanym tonem powiedziała Felce.
— Ej, sorry, ale czy ja mogę decydować o własnym życiu, jest grane? — Chciałam być poważna, ale czułam się tak źle, że mój poważny ton zmienił się w skrzek.
— Jon, oni mają rację. — powiedziała Teya, patrząc na mnie — Myślę, że nadszedł czas, aby Ameel dołączyła do nas, już nie tylko jako przyjaciółka.
— Zostawcie nas samych — Oliver podniósł się z łóżka, odprowadził całą czwórkę i wrócił do mnie, zaczynając spokojnym tonem opowiadać swoją historie.
— Dwadzieścia pięć lat temu, świat wyglądał inaczej niż teraz. Nie było na nim tyle nienawiści, krzywdy, chamstwa i prostactwa, a życie było dużo łatwiejsze. Pomijając fakt, iż każdy z nas ma jakiś cel w życiu, by coś osiągnąć, nie każdemu przychodzi to łatwo. Jedni muszą starać się latami, Ameel, a inni dostają to, co najcenniejsze podane na tacy. I tak było też z naszymi rodzinami. Nie wszystko jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Wyobrażasz sobie, że nasi rodzice osiągnęli to, co mają po przez ciężką pracę, jednak to nie jest prawda. Każde z nich skrywa jakąś tajemnicę, ale nie każdy z nich się do niej przyzna. Ojciec Jonego był inny, przed śmiercią opowiedział, co wydarzyło się kilkanaście lat temu, kiedy nas nie było jeszcze na świecie. Nasi rodzice się przyjaźnili, pewnie o tym nie wiedziałaś, ale już wiesz, skąd bierze się fakt, iż twój ojciec za mną nie przepada. Zrozum, że to nie wszystko zależy ode mnie, on po prostu chciał cię ochronić przed tym, co nieuniknione. Za wszelką ceną próbował chronić swoje dziecko, ale twoje przeznaczenie jest inne Am, ty już idąc do LO wiedziałaś, że musisz przyjść do nas, że z nami będzie ci lepiej. I jest, prawda? Wracając do historii, jak już wspominałem, kiedyś świat był inny. Twoja mama, Sara, twój tata, Lonson, moi rodzice, rodzice Felcy i Jona byli najlepszą paczką przyjaciół pod słońcem. Każde z nich oddałoby za siebie życie. Najlepiej im się razem imprezowało, rozumieli się. Może czasy inaczej się miały, ale zanim połączyli się w pary, byli klasycznymi bogaczami, ciężko mi o tym mówić, ale nasi ojcowie bzykali panienki na prawo i lewo, matki były po prostu, łagodnie mówiąc, dziwkami. Upijały się na imprezach do nie przytomności i puszczały się z kim popadnie. Taka jest prawda Am, nie patrz tak na mnie. Jednak nasi dziadkowie nie byli tacy głupi, gdy zaczęli rozumieć, że z ich dzieci nie wyrasta nic dobrego, postanowili wysłać ich na wspólne wakacje, ale to nie były zwykłe wakacje. Wysłali ich na... Bezludną wyspę, rozumiesz? Bez żywej duszy. Tylko oni i natura w czystej postaci. Wiesz, co to znaczy dla osób, które całe życie pławią sie w luksusie? To niewyobrażalne cierpienie, którego nie jestem w stanie pojąć, ale pomijając grozę sytuacji, po paru dniach, okazało się, że nie są jedynymi ludźmi na wyspie. Może inaczej to ujmę, byli jedynymi ludźmi, ale nie jedyną żywą istotą. Na ziemi, na którą zostali zesłani, żyło coś, co za wszelką cenę próbowało ich zabić. Próbowali się bronić, ale to co ich spotykało było gorsze od bólu. Gdy zbliżało się Zło, oni odczuwali niepokonany ból, który przeszywał im głowę.
— Ja odczuwam taki ból. — rzuciłam bez zastanowienia, chociaż miałam mu nie przerywać.
— Wiem, dlatego posłuchaj dalej. Ten ból powodował, że widzieli to, co widzą inni. Przenikało to do ich umysłów. Z biegiem czasu potrafili odseparować ból od wspomnień, wizji, które ich nawiedzają. Nie wiedzieli, kogo oczami widzą, ale to, co widzieli, było straszne. Wyglądało to, jak wrota do piekieł. Facet, który pojawiał się w ich głowie miał ciemne, krótkie włosy, ubrany w skórzane spodnie i ciemną kurtkę, poruszał się jak ptak, choć nie latał, jego kroki były posuwiste, zwinne, nie sposób było go zatrzymać. W jego oczach płonęły iskry, takie czerwone, palące się płomienie, które biły ogromnym ciepłem, wręcz żarem. Osoby, do których umysłów wnikali nasi rodzice, były przed nim, stały i czekały na pewną śmierć. Można powiedzieć, że spotykały diabła. Po kilku dniach przyleciał po nich samolot, ale bóle głowy nie ustały. Rodzice zgodnie postanowili, że o niczym nie powiedzą innym, ponieważ wszyscy uznaliby, że zwariowali. Jednak krótko po powrocie okazało się, że mama Felcy i Jona są w ciąży, co było bardzo dziwne, ponieważ żadna z nich nie uprawiała seksu. Zgodnie powiązały to, że to przez tę wyspę i zrobiły badania genetyczne, okazało się, że rodzicami są faceci, którzy byli na wyspie, więc chcąc nie chcąc rodzice Felcy i Jona zostali małżeństwem. Najdziwniejszym faktem było to, że chodziły w ciąży przez dwanaście, a nie dziewięć miesięcy, tak jak powinny. Nasi rodzice się rozstali, cóż, oni nawet nie byli parami. Byli przyjaciółmi, po prostu, Tak jak ja I Felcy. Jednak po roku zerwania znajomości i nasze mamy były w ciąży. Ojcami byli nasi tatusiowie, chociaż nasze rodzicielki nawet z nimi nie spały. One również miały dłuższy okres ciąży. Do tej pory nie wiadomo, co się stało, ale jedno jest wiadome. Nasze matki nic nie pamiętają z tamtego okresu. Ich pamięć została.. wymazana. Jednak nasi ojcowie... Oni pamiętają, pamiętają tych ludzi i wiedzą, że coś z nami jest nie tak. Gdy mając szesnaście lat, Jon szedł do szkoły średniej, jego ojciec był strasznie przerażony, że chłopak nie chce iść do szkoły dla bogatych dzieciaków. Przeczuwał, że jesteśmy inni, że nasze życie nie będzie łatwe, ale nie wiedział, o co w nim dokładnie chodzi. Zaczął się martwić, gdy usłyszał, że Felcy również nie chce słyszeć o innej szkole niż nasze LO. Potem dołączyliśmy my, czyli ja i Teya, a na końcu ty. Jon powiedział nam o wszystkim zaraz po śmierci jego ojca, ale stwierdziliśmy, że aby ciebie uchronić, powiemy ci to jak najpóźniej, ponieważ nic nie wyczuwałaś.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, nie mogłam zrozumieć, jak jest możliwe to, o czym mówił Oliver. Czułam się strasznie źle i wydawało mi się, że mój mózg płata mi figle, zamieniając jego słowa na stek bzdur, wymyślonych i urojonych w mojej głowie. Ale Oliver mówił tak poważnie, miał taką minę, że byłabym idiotką, gdybym zaczęła się śmiać. Więc co miałam zrobić? Co miałam powiedzieć? Wszystko, co w tamtym momencie bym powiedziała czy zrobiła, byłoby nie na miejscu.
— Opowiesz mi teraz, gdzie jesteś, gdy cię nie ma ze mną? — zapytałam. Uśmiechnął się, powoli podszedł do mnie i pocałował czule w czoło. — O nie! — zaprotestowałam, odsuwając się od niego — Nie ma mowy. Chcę wszystko wiedzieć, nie zbyjesz mnie pocałunkiem.
— Nie mam zamiaru, kochanie, — Uśmiechnął się - Nic nie będę ci tłumaczył. Zobaczysz wszystko na własne oczy, gdy tylko wyzdrowiejesz.— Uśmiechnęłam się do niego, choć w głębi duszy żałowałam, że zapytałam. Bałam się, normalnie, najzwyczajniej w świecie, pierwszy raz w życiu się bałam. Co gorsza miałam przeczucie, że boję się pierwszy, ale nie ostatni raz.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUu ciekawe. Muszę obejrzeć tego arrowa
UsuńKasyczi.blogspot.com
Serio Kaśka, moje opowiadanie jest podobne do Twojego ?
OdpowiedzUsuńA czy ja coś takiego powiedziałam ? xo
UsuńNo ty nie, ale ktoś tak stwierdził :)
OdpowiedzUsuńNo ty nie, ale ktoś tak stwierdził :)
OdpowiedzUsuńniektóre elementy np. bóle głowy, piękne postacie, czy bogactwa
UsuńKasyczi.blogspot.com
Jak dla mnie rozdział ciekawy, jednak Am trochę dziwnie się zachowała, gdy Oliver wyznał jej to, co on i jej przyjaciele już wiedzieli. Ja na jej miejscu po pierwsze bym się megawkurzyła, iż wszyscy wiedzą coś tak istotnego, a ja jak ta idiotka nie miałam o niczym pojecia, i gdyby nie ta wizja to dalej bym się nie dowiedziała, a po drugie zamiast pytać go po raz enty gdzie był i po co, to dopytywałabym o to, co wie jeszcze na temat wydarzeń z przeszłości. Jaki był powód noszenia tych ciąż 3 miesiące dłużej, jak w ogóle doszło do tego zapłodnienia, czy ktoś to kiedyś zbadał, czemu tak szybko wszyscy dali sobie spokój...
OdpowiedzUsuńAle jestem chyba zbyt ciekawska! :D
www.magical-history.blogspot.com
Tak Currie, jesteś nadzbyt ciekawska : ) Jestem bardziej... hmm, domyślna, wszystko w swoim czasie będzie wytłumaczone, nie mogę zrobić tego w jednym rozdziale, nie mogę też odwiedzieć na Twoje pytania, onieważ póżniej byś nie czytała : ) Idę do ciebie :)
Usuń