Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

czwartek, 7 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 31 - ROZMOWA

Czułam się jakoś dziwnie otępiała, ale podejrzewałam, że to za sprawą Rosse, która zatrzymała czas wszystkim, oprócz nas.  Nie codziennie patrzyłam na ludzi, którzy stoją w miejscu, w kompletnym bezruchu, a my chodzimy wokół nich i możemy zrobić wszystko, co się nam żywnie podoba. Gdybym była biedna i miała taką moc jak Rosse, na pewno okradłabym teraz bank, ale miałam inne, ciekawsze i bardziej niebezpieczne rzeczy na głowie, niż uganianie się za pieniędzmi.
         Weszliśmy do kuchni, ale ku naszemu zdziwieniu nie było tam Klary, tylko kilku innych kelnerów, którzy zatrzymani, stali z tacami w rękach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale zdałam sobie sprawę, że czas nie zatrzymał się dla niej, tylko dla ludzi, a ona najwyraźniej człowiekiem nie była.
         — Rosse! – zawołałam, a ta chwilę potem pojawiła się w drzwiach. — Czy jeżeli zatrzymujesz czas, to zatrzymujesz go też dla innych LOFREE, czy to tak jak na nas, na nic też nie działa?
         — Ojć, no faktycznie, na nich też nie działa. Ta magia nie skutkuje na magiczne istoty.
         — Dobra, musimy coś wymyślić, aby nie potruć wszystkich w koło. — Oliver przerwał naszą pogawędkę.
         — Ale co…? — Nate spojrzał na niego. Widać było, że myśli, ale tak jak i on, tak i ja nie mieliśmy zielonego pojęcia, jak sprawić, aby jedzenie się odtruło. Odruchowo spojrzeliśmy na Rosse.  — A może ty masz jakiś pomysł?
         Kobieta podrapała się po głowie delikatnie, uważając, by nie popsuć swojej idealnej fryzury.
         — Nie wiem… Może by tak podmienić danie?
         — Na co?! — zaśmiał się Jon, który mimo całej sytuacji był w świetnym nastroju.
         — Normalnie, wyczaruję jakieś jedzonko, a te, które jest tutaj wyrzucimy.
         Przytaknęliśmy i usiedliśmy na krzesłach, patrząc jak Rosse manewruje rękoma. Wyglądała naprawdę powalająco, aż ciężko mi było oderwać od niej wzrok. Stała w drzwiach pomiędzy kuchnią a salą i po kolei, nie odrywając wzroku od talerzy, każde danie wyrzucała do kosza naprzeciw sali bankietowej, a gdy skończyła wykonywać tę czynność, wzięła się za kolejną. Dalej stała w miejscu, na każdym ze stolików pojawiały się apetyczne dania.
         Po skończonym zabiegu, wszyscy wrócili do rzeczywistości i zaczęli się ruszać. Nikt nic nie pamiętał, a mi spadła gula z gardła. Nagle Teya złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę łazienki, zgrabnie tłumacząc, że musimy przypudrować nosek.
         — Am, mi coś tutaj nie pasuje? — Patrzyła na mnie z takim przerażeniem, że aż sama zaczęłam się bać.
         — Czemu?  — spytałam zdziwiona jej reakcją, opierając się o umywalkę i czekając zniecierpliwiona na to, co powie.
         — No bo widzisz, kobieta pojawia się z nikąd… Nic o niej nie wiemy, nagle Jon się w niej zakochuje. — Przerwała na chwilę.
         —Skąd wiesz, że się zakochuje?  — Przymrużyłam oczy.
         — Jak byś nie pamiętała, nie tylko on, ale i ja, mogę siedzieć w jego głowie. — Stuknęła palcem w swoje włosy. — Nie wiem, czy ja tak szybko bym się ogarnęła po stracie Felcy, ja dalej nie mogę o niej zapomnieć, śni mi się po nocach, a on… Tak jak gdyby nigdy nic, znalazł sobie nową kochanicę... — zamilkła na chwilę.
         — W sumie… Masz rację, to wygląda dziwnie… — Odwróciłam się w stronę lustra i spojrzałam na swoją twarz, zastanawiając się, co mam zrobić z tym faktem. Widać, że straciliśmy czujność i tylko Teya nadal ją miała. — Ale po co bym nam pomagała?
         — Am, czy ty jesteś tak głupia, czy tylko udajesz? — zaśmiała się szyderczo — Ona próbuje zbudować nasze zaufanie. Skąd wiesz, że to nie ona zatruła to jedzenie? Przecież mówiła, że nikt nie wie, że ona żyje, a nagle pojawia się na balu sylwestrowym, narażona na to, że jakiś LOFREE ją zobaczy?
         Otworzyłam oczy ze zdziwienia. Nie pomyślałam o tym, nawet nie połączyłabym tych faktów.
         — To co robimy?

         — Nic, na razie udawaj, że wszystko jest w porządku.

3 komentarze:

  1. Czyli dobrze wyczułam, że jednak Jon za szybko się pozbierał? Czyżby Rosse go czarowała? Była potężna, w sumie to fakt. Nie wiem co LOFREE muszą zrobić w tym wypadku... Na pewno ostrzeż Jona!

    Teya ma rację, być może to Rosse zatruła jedzenie. Ale wtedy niby czemu Klara uśmiechałaby się tak szyderczo? Przecież tyle zawdzięcza Am, chyba by jej nie zdradziła...

    Ja już nic nie wiem, szybko wyjaśniaj to w kolejnych rozdzialach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnie pewnie jeszcze dzisiaj, albo jutro :* Dziękuje za twoje komentarze, sa cudowne <3

      Usuń
  2. Zastanawiałam się czemu John tak szybko zapomniał o Felcy. Jednak coś za tym stoi. Tylko proszę cię nie rób z Rosse tej złej, bo lubię ją, a u ciebie to zadość żebym kogoś lubiła.

    Tej służącej nadal ci nie wybaczyłam. Zabierz mi jeszcze Rosse, a chyba wszystkich wymorduję.

    Hahahhaha tak teraz chciałam powiedzieć, że Rosse nie wygląda na żadnego demona, ale jest wróżką i taka chwila zastanowienia ee... przecież ona jest wróżką xD

    Co się stało z tą służącą?

    Hmmm.. zagadki i cały czas zagadki!

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń