Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

sobota, 9 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 32 - ECHO POWTARZANYCH SŁÓW

                Spokojnie, jak gdyby nigdy nic, wróciłyśmy do naszego stolika. Popatrzyłam na ludzi jedzących swoje dania. Gdyby nie nasza szybka reakcja i pomoc Rosse, zapewne nie mieliby takich szczęśliwych min.
         Dochodziła dopiero dwudziesta pierwsza, a wśród tłumu można było zauważyć rozbawienie, powodowane nadmierną ilością alkoholu. Dziewczyny miały duże, świecące się oczy i żwawo gestykulowały rękoma, zaś mężczyźni przechwalali się między sobą, jakie to mają świetne samochody czy duże mięśnie. Fajnie było pobyć pośród normalnych ludzi i przypomnieć sobie, jak się zachowują nie będąc w pracy.
         Sama miałam ochotę wypić drinka albo kieliszek czystej wódki, ale nie wydawało mi się to dobrym pomysłem. Każdy procent w mojej krwi mógł zagłuszyć panujący we mnie płomień i mogłabym zacząć płonąć wśród gości, co wywołałoby zapewne sensację, a nie chciałam tego.
         Właśnie zaczęła lecieć piosenka, widać skończyła się przerwa na jedzenie, więc Oliver i Teya ruszyli na parkiet. Patrzyłam na nich, na ich ruchy, które były tak idealnie dopasowane do siebie i przypomniałam sobie, jak to my byliśmy gwiazdami na balu w pierwszej klasie szkoły średniej. To ze mną Oliver przetańczył całą noc,  to ja byłam jego królową. Zrobiła mi się smutno. To właśnie wtedy wszystko się zaczęło.
         — Może — Odkaszlnął Nathan — I my byśmy poszli zatańczyć?  — Popatrzyłam w jego piękne oczy i zdałam sobie sprawę, że my nigdy ze sobą nie tańczyliśmy, nie mieliśmy takiej okazji.
         Odsunął moje krzesło, po czym wstałam, a on wyciągnął zapraszającym gestem dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją pewnie i kierując swoje kroki za nim, dotarliśmy na parkiet. Leciała właśnie piosenka, którą uwielbiałam, wpajająca mnie w błogi nastrój. Położyłam swoje ręce na ramionach mojego towarzysza, a on objął mnie w talii. Powoli kręciliśmy się w rytmie muzyki, zapatrzeni w swoje oczy. Nate nachylił się nade mną i delikatnie pocałował mnie w usta. Jego wargi były ciepłe i miękkie, a z jego ust wydobywał się świeży, miętowy zapach. Było mi tak dobrze przy nim, czułam, że jest wyjątkowy.
         Przetańczyliśmy kilka piosenek, gdy nagle poczułam ogarniające mnie pragnienie, więc postanowiliśmy chwilę odpocząć i wrócić do stolika.  Jon i Rosse nadal siedzieli na swoich miejscach i o czymś rozmawiali, więc nie przerwaliśmy im. Spokojnie zaczęliśmy rozmawiać  o jakichś bzdurach, gdy przerwał nam Oliver.
         — Dawno się tak dobrze nie bawiłem — Otarł wierzchem dłoni małą kropelkę potu, która pojawiła się na jego czole —Ostatni raz w pier… — przerwał. Wiedziałam co chciał powiedzieć ale nie dokończył ze względu na Nate’a. — A nie ważne.
         — Masz rację, impreza jest przednia. — odpowiedział mu Nate, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech — Jednak wkurza mnie fakt, że nie mogę się napić niczego, co ma procenty. Wtedy bawiłbym się jeszcze lepiej.
         — A co? Źle się bawisz? — Dałam mu kuksańca w ramię.
         — A czy ja coś takiego powiedziałem?  — Popatrzył na mnie, udając obrażonego. Przytuliłam go mocno do siebie.
         — Chodź się przewietrzymy. — Oli wstał, ciągnąc za sobą Nate’a. Ten spojrzał na mnie, jakby chciał zapyta ć o zgodę, więc kiwnęłam przytakująco głową.
         Rozejrzałam się po Sali, zastanawiając się, gdzie jest Teya, ale nigdzie jej nie widziałam. Postanowiłam pójść do łazienki sama. Ominęłam kilka tańczących par i w końcu przedostałam się do WC. Pchnęłam drzwi, ale to co tam zobaczyłam, zdziwiło mnie. Teya stała przy lustrze razem z Klarą i rozmawiały.  Kobieta nie wykazywała nic ponad ludzkiego i miała normalne oczy. Nie wiedziałam o co chodzi, ale Teya od razu odwróciła się w moją stronę. Zauważyłam, że zrobiła to odrobinę za szybko, ale na szczęście uszło to uwadze Klary.
         — Am, właśnie rozmawiamy sobie z Klarą! — krzyknęła, nie dopuszczając mnie do słowa — Przyszła tutaj, bo dostałą zaproszenie od swojego szefa, bo jak wiesz, ma też drugą pracę.
         Faktycznie, Klara niedawno mi wspominała, że ma ofertę drugiej pracy i pytała, czy może ją przyjąć. Pracuje u mnie co drugi dzień, więc nie miałam nic przeciwko temu, żeby sobie dorobiła. Nie była przecież moją własnością. Ja nie wypytywałam u kogo.
         — Mój szef nie mógł przyjść — odezwała się —Bo jego żona zaplanowała dla nich inne wyjście, a on już zapłacił, więc oddał bilety mi.
         — Rozumiem, nie musisz się tłumaczyć. — odpowiedziałam, uśmiechając się szczerze. — Teyo, szukałam cię. Możemy już wyjść?  —  spytałam, ponieważ czułam się niezręcznie w całej tej sytuacji.
         Pokiwała głową, pożegnałyśmy się z Klarą i wyszłyśmy.
          — Wierzysz jej? — zapytałam od razu po wyjściu.
         — Nie wierzyłam — usiadła na murku i wyciągnęła papierosa ze swojej zielonej torebki. W gruncie rzeczy, to nie wiedziałam, że ona pali. — Jednak, gdy ją zobaczyłam poprosiłam Jona, aby ją sprawdził. I ona nie kłamie.
         — Cholera jasna! — Tupnęłam nogą w podłogę. — Czyli to jednak Rosse. — Bardziej stwierdziłam, niż pytałam.
         — Tego nie jestem już taka pewna. — Uśmiechnęła się. — Widzisz, nasz Jon nie jest taki głupi, jak myślałam.
         — To znaczy? — Zastanawiałam się, o co może jej chodzić, bo naprawdę nie miałam już zielonego pojęcia.
         — Widzisz, Jon tylko jak się o niej dowiedział, to stwierdził, że musimy jej pilnować. Ta wiedźma umie czytać w myślach, więc się kryje, nawet przede mną. Ale on wcale się w niej nie zakochał, udaje.
         A więc taki plan miał Jon. Chciał być przy niej, zdobyć jej zaufanie, żeby mógł ją szpiegować. I Nate, i Oliver mają dziewczyny, więc żaden nie wpadłby na taki genialny pomysł, a on, z racji tego, że stracił niedawno swoją ukochaną, mógł bez żadnych skrupułów się do niej przystawiać i to nie wzbudzi w niej podejrzeń.
         Dochodziła dwunasta, zbliżał się nowy rok. Wszyscy wyszli z kieliszkami do szampana na dwór, by podziwiać pokaz fajerwerków. Staliśmy w naszej grupce z napojem wlanym w butelkę po szampanie, gdy nagle wszyscy zaczęli głośno odliczać.
         — Dziesięć… Dziewięć… Osiem… Siedem… Sześć… Pięć… Cztery… Trzy… Dwa… Jeden… Zero! Szczęśliwego Nowego roku!
         Na niebie pojawiły się kolorowe obrazki, a towarzyszące im huki przyprawiały mnie o dreszcze. Nie, nie bałam się duchów, upiorów, wiedźm czy też demonów, ale kolorowe ognie pojawiające się na niebie sprawiały, że cała drżałam. Nate przytulił mnie, widząc w jakim stanie się znajduję, a Oli zaczął się śmiać. Zawsze naigrywał się, że zachowuję się jak dziecko, ale ja nie mogłam nic na to poradzić. Zaczęliśmy sobie składać życzenia.
         Podeszłam do Rosse i coś klepałam jak głupia, niezbyt wiedząc, co mam jej życzyć gdy ta pochyliła się nade mną i szepnęła.
         — Nie jestem zła, a beze mnie sobie nie poradzicie. Szczęśliwego Nowego Roku.
         Spojrzałam na nią, a ona się uśmiechnęła. Jakaś siła sprawiała, że mogłam jej uwierzyć.

***

         Wszyscy spali u nas, nawet wiedźma. Wstając o dwunastej zauważyłam, że nie ma jej tam, gdzie powinna być, czyli na kanapie w salonie. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie wywędrowała, ale wtedy weszła o salonu.
         — Byłam w łazience, jeżeli cię to interesuje. — Uśmiechnęła się i usiadła na krześle przy barku w kuchni. Nie miałam wyjścia, jak tylko zaproponować jej kawę. — Oczywiście, że się napiję. Am, ja rozumiem, że mi nie ufacie i wcale się nie dziwię. Na waszym miejscu też bym nie ufała, ale ja chcę tylko wam pomóc. To nie wasza wina, że nie jesteście źli, a ja nie chcę, żeby zginął cały świat.
         Nic nie odpowiedziałam. Zalałam kawę i wyciągnęłam śmietankę z lodówki i postawiłam cukier. Usiadłam naprzeciw niej i patrzyłam w okno. Nie miałam ochoty się odzywać, chciało mi się spać, a głowa niemiłosiernie mnie bolała. Za oknem jak zwykle panowała ciemność, ale mrok nie był już tak wyraźny, jak przedtem. Można powiedzieć, że wyglądało tak, jakby słońce miało wschodzić, ale nie spodziewałam się nagłej zmiany pory dnia i oświetlenia.
         Po jakiś dwudziestu minutach ciszy dołączyli do nas Teya z Oliwerem, Jon i Nate. Usiedliśmy w salonie i rozmawialiśmy o niczym.
         — Popatrzcie — Jon wskazał na okno, ale chodziło mu bardziej o to, co dzieje się za nim.
         — Widzę, że mamy gościa. — Uśmiechnęłam się, chociaż wcale nie byłam zadowolona z tej wizyty. Na podwórzu stała Winter, której nie polubiłam podczas jej ostatnich odwiedzin. — Wejdź. — zawołałam i otworzyłam drzwi, kierując strumień wiatru  w ich stronę. — Co cię tutaj sprowadza ponownie?
         — Witam wszystkich zebranych — Uśmiechnęła się i zdjęła buty. Widać dobre maniery jej nie opuszczały. — Przepraszam za tak nagłe najście i to w tak nie odpowiedniej porze, ale nie mogłam dłużej czekać. Widzę, że już im powiedziałaś o Darkenstronie, droga Rosse. — Spojrzała na kobietę. Więc się znają – pomyślałam. Nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. — Wiem, gdzie się znajduje, jednak łatwo nie będzie. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. — Podała mi kartkę, na któ®ej zapisane były jakieś dane.
         — A ty nam nie pomożesz? — spytała Rosse.
         — Kochana, wiesz o tym, że robię wszystko, o co mnie prosisz, ale nie mogę narażać swojego życia.
         — Dobrze wiesz, że jeżeli go nie powstrzymamy, to mój mąż zabije wszystkich, w tym i ciebie. — Gniewnie spojrzała w stronę Winter. Miałam wrażenie, że obie kobiety świetnie się znają.
         — Wiem, ale nie ja kazałam ci za niego wychodzić, a wręcz przeciwnie, odradzałam ci to.
         — Wiesz też, że miłość nie wybiera.
         — Miłość nie, ale ty mogłaś.
         — Kochałam go Winter, kochałam! — Głos Rosse łamał się z każdym wypowiedzianym słowem.
         — Wiedziałaś, że jest demonem, że może zniszczyć wszystko. — Winter nie była już taka potulna i spokojna, jak na początku.
         — Nie był taki.
         — A ty byłaś głupia. Mogłaś się ukrywać przed ludźmi, a nie dać się zabić. Jednak, jeżeli to zrobiłaś, to jak wróciłaś, mogłaś mu przemówić do rozumu. — Jej oczy zaszkliły się.
         — Próbowałam, dobrze o tym wiesz! — krzyknęła, a z oczu poleciała łza.
         — Wiem. Wiem też, że pomogę ci, jak tylko będę potrafić. Pomogę ci ja i nasze siostry. Możesz prosić o co chcesz, ale zabicie Darkenstrona i powstrzymanie Feltona należą już do was.
         — Poradzimy sobie. — Rosse spoważniała.
         — To również wiem. Tylko nie wpakuj nas w jeszcze większe kłopoty. To przez ciebie musimy się ukrywać.
         — Wiem.. — Zacisnęła wargi, przygryzając je.
         — Matka zawsze powtarzała, że jesteś nierozsądna i będziemy mieli przez ciebie kłopoty, ale ja cię zawsze broniłam… — Winter odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi. — Mimo wszystko, kocham cię.
         — Wybaczysz mi kiedyś? — Słowa Rosse były ledwo słyszalne, nawet jak dla nas. — Wybaczysz mi kiedyś, siostrzyczko?

         — Nie wiem… — Usłyszeliśmy i postać zniknęła, a w mojej głowie było słychać tylko echo powtarzanych słów: „wybaczysz mi kiedyś, siostrzyczko?”…


-----------------------------------
Piękna wena, więc i rozdział pięknie długi :D
No, jak Kasia już zauważyła, próbuję nadać życia bohaterom i powklejać troszeczkę opisów, ale nie wiem, czy mi się to udaje. Proszę, komentujcie, oceniajcie i jak zwykle, dziękuję moim oddanym czytelniczkom! :*:*:

5 komentarzy:

  1. fajneee :D

    Klara powróciła Ta Bum! Ale zastanawia mnie faakt, że skoro jest dobra to czemu miała te złe oczy? Kto zatruł jedzenie skoro Rosse jest dobra? Tyle tajemnic!

    Fajnie dałaś, że Am boi się fajerwerków. Nadałaś jej taką prawdziwą cechę. Opisałaś coś co nie jest w ogóle potrzebne, ale jest takie prawdziwe.

    Zauważyłam, że twoi bohaterowie zaczynają coraz bardziej żyć. Ostatnia scena przepełniona emocjami. Wszystko odczułam. Naprawdę zrobiło mi się szkoda Rosse :(

    Tak myślałam, że są jakoś spokrewnione, albo chociaż są przyjaciółkami, bo wcześniej pisałaś, że razem porwały Oliviera.

    Nie mogę się doczekać walki z Darkiem i Feltonem!!!

    Lubię czytać twoje rozdziały, bo szybko się je czyta i nie robię tego na przymus :D

    Pisz dłuższe rozdziały z opisami ( ten był idealny ), bo bardzo dobrze się to czyta :3

    Przed wiedźmą nie można uciec. Wszystko umie i nawet nie możesz niczego obmyślić, bo zaraz przeczyta twoje myśli i wspomnienia. Zastanawiam się jak ona nie odczytała zamiarów Johna... Zagadka. W ogólę tu są same zagadki!

    Nie chciało mi się wypisywać błedów, ale kilka ich było. Myślę, że jak jutro czy za kilka dni przeczytasz, to je znajdziesz, albo pomoże ci Carrie :D

    Fajny rozdział i oby tak dalej a nawet lepiej :*

    opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Klary i Rosse, to zobaczysz 0o co chodzi w następnych odcinkach xd znaczy rozdziałach xd

      Dałam jej swoją cechę! Ja się boję fajerwerków :D

      Serio tak pisałam? że razem porwałyOliego? Kurna,... ja nie pamiętam xdd

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o błędy:

    "wpajająca mnie w błogi nastrój" - piosenka może wprawiać w dobry nastrój, wpajać można komuś zasady. :)

    "ale wtedy weszła o salonu." - weszła do salonu :)

    " któ®ej" - no, tu nie muszę nic pisać chyba :P

    "a z oczu poleciała łza." - z obydwu oczu nie może polecieć jedna łza. Albo z oka poleciała łza, albo z oczu łzy. :)

    No, a teraz co do treści:

    Fajnie opisany bal, taniec. Faktycznie ożywiasz bohaterów, lubię takie opisy sytuacji, gdyż sama nie potrafię takich tworzyć. :)

    Coś mi się jednak nie podoba z tą Klarą, mimo wszystko... Jednak miała ten złowrogi błysk w oczach, więc nie może być z nią w porządku. Albo może to przez to, że ktoś się pod nią podszył?

    Wiedziałam, że coś wykombinujesz, i wykombinowałaś. Tylko teraz tak - Winter jest szwagierką Feltona, więc co? Nie można jej też ufać tak bardzo. Niby ciągle na niego najeżdża itd, ale jednak co w rodzinie...

    Czekam na kolejny rozdział, i przy okazji zapraszam do siebie na 12sty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Nawet mi nie przyszło do głowy, żeby Winter była złą, bo jest szwagierką feltona xdd hahahha:D

      Usuń
    2. Haha, mi od razu. xD I to mi się podoba - mamy odmienne style pisania i fajnie możemy się nawzajem inspirować! :)

      Usuń