Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 36 - wszyscy przeciw niemu.

         Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Można było spodziewać się wszystkiego, ale nie tego. Stałam jak wryta, moje nogi przywarły do ziemi i były ciężkie niczym skała. Nie potrafiłam nimi poruszyć, nawet nie miałam na to siły. Chciałam coś powiedzieć, ale moje słowa uwięzły w gardle. Spojrzałam na Nathana, ale on tak jak i ja, stał wpatrzony w nich, niczym w obrazek i miał rozchylone wargi ze zdziwienia.     
         Widziałam, jak Jon poczerwieniał na twarzy ze złości, ale zaraz potem zbladł niemiłosiernie. Wyglądał jakby zaraz miał dostać zawału, co mnie bardzo niepokoiło, ponieważ wiedziałam, że bez niego byśmy sobie nie poradzili. Jego dar czytania w myślach był bardzo przydatny. W tamtym momencie żałowałam, że ja nie posiadam takiego daru.
         Felton wraz ze swoją towarzyską ustali w miejscu i nie ruszali się. Ich wzrok był niemal identyczny, a każdy róch powtarzali dokładnie w  ten sam sposób. Przypomniała mi się sytuacja, w której byłam tak jakby duchem i widziałam w niej demona. Że też wtedy nie zauważyłam, że ma on tak specyficzne ruchy, które gdzieś już widziałam. Za to teraz kojarzyłam je bardzo dobrze. I wiedziałam, kto miał je dokładnie identyczne jak on. Ale jak mogłam nie wiedzieć, przecież stali naprzeciw nas i śmiali się do rozpuku. Jego śmiech mnie nie denerwował, był wręcz przyjemny dla ucha, co mnie bardzo dziwiło, a jednocześnie fascynowało, jednak śmiech kobiety… A raczej dziewczyny przyprawiał mnie o dość mocne mdłości. Była taka beztroska, roześmiana, jednak na jej twarzy malowała się niewyobrażalna furia, której nigdy wcześniej nie widziałam.
         Zabolało mnie to niewyobrażalnie. Poczułam w sercu mocne ukucie, jakby ktoś, kogo znałam tyle lat, komu ufałam właśnie wbił tam największą i igieł, jaka kiedykolwiek istniała na świecie. Byłam jednocześnie szczęśliwa i smutna. Szczęśliwa, bo ją widziałam, ale smutna, bo wiedziałam, że drugi raz będę musiała przeżyć jej stratę. Choć jeszcze nie otrząsnęłam się dobrze po pierwszej. Przez myśl przeszło mi, co musi czuć Jon, widząc ją obok niego. Cierpiał, to było pewne, ale bardziej od jego cierpienia interesowało mnie to, czy będzie w stanie ją zabić. Czy nie odwróci się od nas i nie przejdzie na drugą stronę, mając do wyboru przyjaciół lub ukochaną. Tego bałam się najbardziej. Nagle spojrzał na mnie niemiłym wzrokiem, jakby chciał mi przekazać jakąś wiadomość. Domyśliłam się, że słyszy moje myśli i jest zły, że w niego wątpię, ale jak miałam tego nie robić? Sama nie wiem, co bym zrobiła, gdyby tam stał Nathan. Na szczęście nie stałam przed takim wyborem, co nie zmieniało faktu, że stał przed nim Jon.
         — No co jest z wami? — Spojrzał na nas mężczyzna, odwracając jednocześnie wzrok od kobiety. — Zatkało was? Nie wiecie, co macie powiedzieć? — spytał, wydymając swoje usta w wielkim, złowieszczym uśmiechu.
         — Wiem — przerwała mu kobieta — podejrzewaliście wszystkich, ale nie mnie. — Zaśmiała się szyderczo. — Takcy głupiutcy, tacy głupiutcy. — Pokiwała z niedowierzaniem głową.
         — J-jak? — Oliver też był zszokowany.
         — A no normalnie. — Kobieta spojrzała gdzieś w dal, nie wiedziałam na co patrzy, ale za chwilę przyleciała wielka kłoda, na którą usiadła. — Może i wy usiądziecie, po co macie stać? — Zaśmiała się, a my równocześnie pokiwaliśmy głowami, dając jej do zrozumienia, że nie mamy takiego zamiaru.
         — Więc, pytacie jak to możliwe… — urwała na chwilę, przeczesując ręką włosy. — Widzicie, szukaliście wrogów wszędzie, ale nie tam, gdzie trzeba. Na początku swoje podejrzenia przelaliście na Nathana i już myślałam, że go zabijecie, ale nie… Bo ty Am, musiałaś się wplątać w romans z tym przystojnym idiotą. — Spojrzała na niego, a jej oczy płonęły, jakby chciała go zjeść, a ja poczułam ukucie zazdrości. — A póżniej Nate skierował swoje podejrzenia w stronę Olivera i to bardzo nam się spodobało.
         Sądziliśmy, że posłuchasz Nate’a, omamiona jego bliskością, tym że nacie romans, ale tak się nie stało. Kolejnym krokiem było zniknięcie Olivera. Myśleliśmy, że się zabił, albo coś w tym rodzaju. Że może ktoś go porwał, komuś zależało na tym, żeby on zniknął i w penym momencie podejrzewałam nawet ciebie, jednak to też okazał się zły trop. Miałam już dosyć udawania, doszłam do wniosku, że wy nigdy nie znajdziecie go sami, a zabić się tak łatwo nie dacie, więc postanowiliśmy nie marnować więcej czasu i upozorować moje zabójstwo, poświęcając jedną z nas. Pewnie myślicie, że nie mam serca, mam serce, ale należy ono do demona, więc wybrałam inną drogę. Wiedziałam, że cię ranię Jon, ale nie miałam wyboru. Z dwojga złego wybrałam lepsze zło. Byłam pewna, że się opamiętacie i postanowicie nam pomóc, i że nigdy nie dojdzie do tego spotkania, które ma miejsce teraz, jednak szczerze powiedziawszy, potem przestałam mieć złudzenia. Biedna Klara, posądziliście ją o coś tak nienormalnego, jak trucie ludzi. No dajcie spokój, ona nawet nie ma o tym pojęcia, to byłam ja. Boże, Jon, jak zobaczyłam cię z tą… Tą kobietą na balu, to aż się we mnie zagotowało. Szybko się po mnie pocieszyłeś.
         — Jaką kobietą? — przerwał jej Felton.
         — Ze mną. — Nagle usłyszeliśmy głos dobiegający gdzieś z głębi lasu.  Nie musiałam patrzeć, wiedziałam kim była owa kobieta.
         — Rosse? — Mężczyzna otworzył szeroko oczy, po czym puścił rękę Felcy, po czym powolnym krokiem zaczął zmierzać w kierunku kobiety. — Rosse Felton, kochanie… — Wyciągnął w jej kierunku dłoń, ale kobieta odsunęła się o kilka krokó1) do tyłu.
         — Kochanie?!  — Krzyknęła zdenerwowana Felcy. — Przecież mówiłeś, że mnie kochasz!
         — Tak, jasne. — Zaśmiała się czarownica. — I ty mu uwierzyłaś? Zdradziłaś przyjaciół, bo demon ci powiedział, że cię kocha? On nigdy cię nie kochał, byłaś mu potrzebna. Byłaś marionetką w jego rękach, lalką, którą sterował. On zawsze kochał i będzie kochał mnie.
         — A co ty myślałaś? — zwrócił się do niej. — Że tak sobie przestałem kochać moją żonę? — Zaśmiał się szyderczo. — Otóż nie. Kochałem, kocham i zawszę będę kochał tylko jedną kobietę. I ty nią nie jesteś.
         Słysząc to, Felcy wściekła się niesamowicie. Nie musieliśmy długo czekać na jej reakcję, albowiem kłoda, na której jeszcze przed chwilą siedziała kobieta, teraz unosiła się wysoko nad nią, a po chwili została pchnięta w stronę Feltona. Jak można było się spodziewać, nie trafiła go, ponieważ w środku drogi opadła na ziemię, za pomocą wzroku mężczyzny, który tylko się zaśmiał, widząc jej wysiłki.
         — Jesteś głupsza, niż mi się wydawało. Powinnaś wiedzieć, że mnie się nie da pokonać.
         — Ależ pewnie, że się da — wtrąciła Rosse. — Każdego da się pokonać, a najłatwiej jest pokonać ciebie.
         — Co? — spytał zdziwiony — Przecież wiesz, że jestem demonem, mnie się nie da pokonać.
         — Mówię ci, że się da.  — Uśmiechnęła się złowrogo. — Wystarczy, że zabiją mnie, a wtedy i ty zginiesz.
         — Jak to? — Patrzył na nią, jakby klepała jakieś brednie, a ja słuchałam tego zaskoczona. — A co ty masz wspólnego ze mną? Przecież już dwa razy cię zabili i nic mi się nie stało.
         — Bo mnie nie zabijali, a mnie unicestwiali, a to jest różnica. Pamiętasz, jak na początku rzuciłeś na mnie zaklęcie Wiecznego Życia? — Spojrzała na niego pytająco, a on przytaknął. — Widzisz, byłeś młody i głupi. Nie wiedziałeś, że rzucając te zaklęcie na mnie, rzycasz je także na siebie. W ten oto sposób, jesteśmy powiązani, a ty nie jesteś niepokonany.
         Jeżeli demon rzuca na kogoś takie zaklęcie, to oddaje cząstkę swojej mocy. Przestaje być nieśmiertelny, ponieważ pewien procent swojej nieśmiertelności oddaje innej osobie. Owszem, możesz żyć wiecznie, dopóki cię nie zabiją. I dopóki żyję ja. Jeżeli cię zabiją, a ja żyję, to ty się odrodzisz, w drugą stronę jest tak samo. Dlatego za każdym razem się odradzalam w tym samym stanie, w jakim umierałam. Ale jeżeli… Jeżeli w ciągu doby zabiją mnie i ciebie, to żadne z nas już nigdy, powtarzam, nigdy się nie odrodzi.
         — Tylko, najpierw muszą to zrobić. Muszą zabić cię naprawdę i poradzić sobie z moimi mocami.
         — Jon wie, jak to zrobić, powiedziałam mu, a dzięki niemu wiedzą to już Inni.
         Wcale nie wiedziałam jak to zrobić, ale domyślałam się, że Rosse nie chce, aby Felton myślał, że tylko on o tym wie. Wiedziałam, że Teya jest już zapoznana z planem, jeśli taki w ogóle istaniał. Pozostało czekać na ciąg wydarzeń.
         — I myślisz, że ta piątka lamusów sobie ze mną poradzi?
         — Szustka. — Felcy, nie pytając o zgodę przeszła na naszą stronę, choć jak widziałam po minie, Jon wcale nie był z tego powodu zadowolony.
         — Ósemka. Przepraszam bardzo. — W tym momencie zauważyłam, że za Rosse stoją dwie osoby. Jedną z nich była Winter, a drugą, jak się domyślałam po jej ciemnym stroju i pomalowanych na czarno oczach, była Dark.
         — Ooo, kto się pojawił. Moje kochane szwagierki, które wciągnęły w pułapkę tę bandę idiotów.
         — Nie Felton, nie one wciągnęły ich, a my ciebie. — Zza roku wyłonił się  chłopak siedzący na wózku, a wokół niego znajdowało się kilka osób, które całkiem się od siebie różniły. Wszyscy byli piękni, to jedno co ich łączyło. Znajdowały się tam kobiety, mężczyźni, a nawet dwójka małych dzieci. — Ty nami pomiatałeś. Ty próbowałeś zawładnąć światem, a my udawaliśmy, że jesteśmy z tobą, ale czas to zakończyć. Wiem, że nasze moce znikną, gdy cie zabijemy, ale one są niebezpieczne i nie przydatne. I nic nam nie przeszkodzi w ich zniwelowaniu. Nawet ty.

         Patrzyliśmy na to wszystko z boku. Domyślałam się, że ten chłopak jest owym Darkenstronem, który miał być niebezpieczny. Reszta osób była również nam bliska, albowiem wszyscy, którzy tam stali byli LOFREE. Armią, utworzoną przez demona, aby się zemścić za śmierć swojej żony i zniszczyć świat. 

4 komentarze:

  1. że nacie romans
    żeby on zniknął i w penym momencie podejrzewałam nawet
    Wyciągnął w jej kierunku dłoń, ale kobieta odsunęła się o kilka krokó1) do tyłu.

    Nie wiedziałeś, że rzucając te zaklęcie na mnie, rzycasz je także na siebie.

    Zza roku wyłonił się chłopak siedzący na wózku

    To były błędy literówki, wiec ogarniesz o co chodzi ;*

    Wooo zapowiada się naprawdę fajnie. Wszyscy stoją przeciwko niemu.

    Fel wydaje mi się teraz taka pusta.

    Polubiłam Rosse ale przez przypadek przeczytałam początek epilogu i wiem ze umrze :( smutne...

    Jak pisałaś o tym kto stoi z Feltonem to wzrok sam mi leciał w dół o nie mógł się doczekać kto jest ta osoba, ale ty mądra osóbka, opisałaś ją, żeby wzrok nie zdradził rozwiązania, świetny pomysł, serio :O

    Ale się wciągnęłam. Od ostatniego rozdziału pochłaniam tekst wzrokiem. Idę szybko czytać!!!

    I jedna tylko uwaga: felton jest głównym demonem,ale pokazałaś go jak człowieka. Widzę go jak człowiek, kocha jak człowiek, pomimo że nie powinien bo demon to czyste zło i nic więcej i wg zacowuje się jak człowiek. Wszystko extra, ale nazwałbym go czarnoksiężniekiem niż demonem.

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demon - Ty właśnie tak go widzisz, ale autor może wszystko i nie musi się trzymac stereotypow xd

      Usuń
  2. Raanyy, jak się wciągnęłam! Siedzę przed tym laptopem i czytam, czytam i dwa razy czytałam ten rozdział! Mój ulubiony! <3
    HA! Podejrzewałam, że to Felcy. Już jej nie lubię. Phi, teeraz przechodzi na ich stronę. gÓpia xD

    Zajebisty pomysł z opisaniem jej! Nie podałaś od razu imienia, ale dałaś pole do wyobraźni czytelnikowi. Bardzo udany zabieg, serio! :)

    No i biedny Felton. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. :D Nagle wszyscy wkoło przeciwko niemu. Niby jest demonem, no ale przez własną głupotę nie jest niepokonany. Jak mi przykro, hahaha. :D
    Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak, wiesz. Co do tego imienia, wiedziałam, że i tak każdy się domyśli ze to ona, więc czemu miałam psuć przyjemność, napisałam tak, aby ktoś mówgł się domyślić. ;d

      Usuń