Po
długim locie w końcu dotarliśmy na wyspę. Plaża otulona była złotym piaskiem, a
woda równomiernie uderzała o brzeg tworząc fale. Patrzyłam z zadumą na morze i
nie mogłam uwierzyć, że ta wyspa kryje w sobie zło. Była taka urocza, aż
chciałabym na niej spędzić urlop.
Weszliśmy
w gęsty las, który był już mniej przyjemny. Mijaliśmy pajęczyny, w których były
zaplątane robaki. Wzdrygałam się, ilekroć zauważałam ośmiokończynowca, który na
niej siedział. Tak bardzo bałam się pająków, nawet tych najmniejszych. Niby nic
nie mogły mi zrobić, ale ja nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie.
Najchętniej zabiłabym wszelkie pajęczaki, jakie żyją na tej ziemi. Mijaliśmy
również węże, które uciekały przed nami, spłoszone rozmowami.
Panowała
ciemność, a poplątane rośliny wcale nie ułatwiały nam drogi. Trzymałam w ręce
małą, ognistą kulę, która wszystko oświetlała, ale musiałam bardzo uważać, żeby
nic nie podpalić, bo to mogło skończyć się źle.
—
Widzę coś. — odezwała się Teya, która miała najlepszy wzrok.
Weszliśmy
na polanę. Była to, jak na moje oko, kwadratowa łąka, na której nie było nic,
prócz trawy. Jakby jakaś magiczna siła nie pozwalała na zasianie drzewka czy
też jakiegoś kwastu.
— Coś
mi tutaj nie gra. — zamruczał Oliver, rozglądając się dookoła.
—
Myślę — wtrącił Jon — że to jest to miejsce, do którego mieliśmy dotrzeć.
Rozejrzałam
się wokół, ale nic szczególne nie zobaczyłam, oprócz tego, że nic nie było.
Dlaczego niby mieliśmy tutaj dotrzeć? Spodziewałam się jakiegoś zamku, willi
czy chociażby fortecy, ale łąka? Zwykła, najzwyklejsza trawa? Nagle poczułam dziwny, nieznajomy mi zapach,
który powodował, że mój żołądek przewracał mi się w brzuchu.
—
Czujecie to? — spytał Nate, krzywiąc się.
—
Yhym. — przytaknęłam.
— Nie
dobrze mi. — Teya zrobiła się cała zielona.
Tylko
Jona nie ruszał ten dziwny zapach. Przypominał smród zgniłego jajka pomieszanego
z zgniłym mięsem. Mój organizm przeżywał katusze.
— Mam
dziwne przeczucie, że zaraz będziemy mieli gościa.— Chłopak złapał za miecz,
który miał z tyłu na plecach.
— Masz
dobre przeczucie. — Teya wskazała ręką w stronę lasu, z którego wyłaniała się
jakaś postać.
Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy okazało
się, że dana postać jest… Dzieckiem. Chłopczyk miał może z dwanaście lat, co
dodatkowo utrudniało całą tę sytuację. Wiedzieliśmy, że trzeba go zabić, ale
jak tylko pomyślałam, że muszę zabić dziecko, to zrobiło mi się jeszcze
bardziej nie dobrze i zwymiotowałam wprost przed siebie. Nikt nie zwrócił na to
uwagi, ale wiedziałam, że oni też mają opory.
Chłopczyk ustał w odległości
trzystu metrów od nas i patrzył, jakby czekał na nasz ruch. Gdybym nie miała
wyostrzonego wzroku, raczej nie dostrzegłabym jego rys twarzy. Jednak z daleka
widziałam, jak skrzą się w jego oczach czerwone ogniki, co tylko utwierdzało,
że jest zły i pod władzą Feltona.
— Mamo — odezwał się —
Mamusiu, to ty? — Miał delikatny, dziecięcy głos, który wpawiał w odrętwienie
całe moje ciało. Swoje słowa kierował w moją stronę. — Mamusie, tak bardzo
tęskniłem. — Uśmiechnął się. — Tatusiu, za tobą też tęskniłem. —Spojrzał na
Nathana, a on na mnie, jakby chciał zapytać, o co mu chodzi. — Przytulcie
synka. — Powoli ruszył w naszą stronę.
— Cofnijcie się. To nie
jest dziecko. — Rozkazał nam Jon. — On chce nas rozproszyć.
— Dlaczego on mówi do
nas mamusiu i tatusiu? — Nate cofał się powoli do tyłu, uważnie się mu
przyglądając.
— Bo chce, żebyśmy
wzięli go za niewinne dziecko, które tęskni za rodzicami. Zaraz zaatakuje.
Przygotujcie się.
Spojrzałam na dzieciaka
i zauważyłam, jak podnosi jedną rękę w górę, a w tej ręce znajdowało się… Nie
mogłam uwierzyć własnym oczom. Już wiedziałam, skąd brał się ten cholerny
smród, który czuliśmy. Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że LOFREE może
mieć taki dar. Dar? Czy ja mogłam nazwać to darem? Nie wiem sama. On trzymał
pieluchę. Pieluchę z kupą. Roześmiałam się mimowolnie, a biorąc ze mnie
przykład roześmiali się wszyscy.
— Stójcie. — rozkazał
Jon, nie mogąc przestać się śmiać. — Dziecko, czy ty sobie żartujesz? — zwrócił
się do chłopca, ale ten nic nie odpowiedział. Za to na twarzy Jona pojawiło się
zdziwienie. — Naprawdę tego chcesz? — Znów głucha cisza. — Dobrze, podejdź.
Patrzyliśmy na nich,
nie wiedząc o co chodzi. Gdy chłopak zbliżał się do niego, chciałam podejść,
ale Teya wstrzymała mnie gestem dłoni. Akcja potoczyła się bardzo szybko,
chłopczyk podszedł do Jona, ten wyciągnął miecz i jednym, szybkim ruchem uciął
mu głowę. Staliśmy w szoku.
— Dlaczego…? —
spytalam.
— Bo on tego chciał. —
Odpowiedział Jon.
— Z nim sobie
poradziłeś Jon, ale ciekawe, czy mnie zabijesz tak szybko…? — Usłyszeliśmy głos i zobaczyliśmy wyłaniającego się z ciemności
Feltona, który pod rękę szedł z…
Opis na początku, mega. <3 Ja ogólnie lubię opisy. Sama staram się je reperować u mnie, zobaczymy jak dodam rozdział 13. :D
OdpowiedzUsuńZ dzieckiem mnie rozproszyłaś całkowicie. Ja bym nie zabiła takiego słodziachnego malucha. Z pieluchą. xD ale Jon jak zwykle czujny! Co oni by zrobili bez niego. :D
Jak zwykle zostawiasz nas w niepewności. Felton pewnie wyszedł z jakąś dobrze znaną nam postacią, jestem pewna. Może Rosse? Albo Klara jednak? :D A może martwa Felcy? Rany, tyle mam pomysłów teraz, by rozegrać tę akcję. Jestem ciekawa, jaki Ty masz na to pomysł! :)
Dlaczego ty zawsze przewidujesz przyszłość? xd Z jednym z Twoich wyliczeń trafiłaś, ale z którym ci nie ppowiem. xd
UsuńJuż niedługo się dowiedz, tymbardziej, że adekwatnie zmierzamy do końca. :)