Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

wtorek, 12 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 33 - W SUMIE,TO TAK, JAKBY ONA JĄ ZABIŁA.

Trzymałam w ręce kartkę, którą wcisnęła mi Winter i stałam, patrząc na znikającą postać, a w sumie, to na puste podwórze, bo po postaci już dawno ślad zaginął. Jednocześnie zastanawiałam się nad słowami, które niedawno padły. Czyżby Winter i Rosse były siostrami? Przecież to oznaczało, że Win jest czarownicą i może tyle, a nawet i więcej, niż Rosse.
         Popatrzyłam na wszystkich w koło, ale oni również stali zamyśleni. Pewnie tak jak i ja, zastanawiali się nad słowami, które padły z ust kobiet. Nie wiedziałam za bardzo, co mam zrobić i powiedzieć, ale na szczęście, ciszę przerwała Teya, która jak zawsze, miała coś do powiedzenia.
         — Możesz mi wyjaśnić, jak to się stało, że ominęła nas tak ważna informacja? — Spojrzała na Rosse gniewnym wzrokiem i w momencie znalazła się przy zapłakanej twarzy kobiety, ale ta nic nie powiedziała, patrzyła aby na dziewczynę załzawionymi oczyma. — Gadaj, bo moja cierpliwość się kończy.
         — Teya, uspokój się! — krzyknęłam, ale to nic nie pomogło. Nadal stała, trzymając kobietę rękoma za gardło.
         — Do jasnej cholery, mów franco, bo zaczynasz mnie wyprowadzać z równowagi. — syczała przez zęby.
         — Teya! — wrzasnęłam z całej siły, ale ta zachowywała się tak, jakby w ogóle mnie nie słyszała. — Teya!
         Tutaj i moja cierpliwość się wyczerpywała. Kobieta przybierała purpurowego koloru, bo dłonie dziewczyny sprawiały, że nie mogła zaciągnąć powietrza. Nie wiedziałam, dlaczego Rosse się nie broniła, ale nie mogłam pozwolić, by Teya zabiła ją na moich oczach. Wzięłam głęboki wdech i nie zważając na nic, w swojej ręce utworzyłam małą ognistą kulę i pchnęłam nią w kierunku dziewczyny. Odskoczyła gwałtownie i gniewnie spojrzała w moją stronę, trąc miejsce na ręce, w które oberwała płomieniem.
         — Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz? — spytałam poważnie.
         — No bo mnie wkurza ta dzieweczka. — Zaśmiała się. — Ukrywa przed nami tak ważne rzeczy. Skąd mamy wiedzieć, że one nie są w zmowie z Feltonem? Przecież to rodzina!
         — Bo gdybym chciała, to już dawno bym was zabiła! — Rosse wstała i spojrzała gniewnie na Teyę. — Jestem wiedźmą, mogę wszystko, czego ty nawet nie możesz sobie wyobrazić. I nawet w tym momencie mogłabym cię zabić, gdyby tylko przyszłą mi na to ochota.
         — Nienawidzę cię! — krzyknęła Teya.
         Patrzyłam na nie, jak się kłócą i zastanawiałam się, co chcą tym uzyskać. Bo na pewno nic dobrego z tego nie wynikało. Powinniśmy trzymać się razem, ale nie, one wolały się kłócić. Z drugiej strony Rossalie miała rację, mogłaby nas zabić w każdym, dowolnym momencie, ale nie zrobiła tego, więc…
         — Może byście tak przestały? A ty Rosse, nie uważasz, że należą nam się wyjaśnienia?
         — A co tu wyjaśniać? — Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. — Sami widzieliście. Winter jest moją siostrą, tak jak i Dark i kilka innych czarownic, które są odpowiedzialne za coś, ale to dłuższa historia. Ja nie byłam nigdy za nic odpowiedzialna. One mają jedną moc, ja mam ich wszystkie moce. I gdy dowiedziały się, że spotykam się z demonem… Obraziły się na mnie i więcej nie miałam z nimi kontaktu. One wiedziały, że to źle się skończy, ale ja ich nie słuchałam.
         Zrobiło mi się jej szkoda. Nie dość, że straciła rodzinę to jeszcze męża. Została sama i na dodatek musiała się ukrywać.
         — Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. — powiedział poważnie Jon, wstając z miejsca i przechadzając się po pokoju. Wyglądał na poruszonego całą zaistniałą sytuacją. — Pojawiasz się znikąd, chcesz nam pomóc, jednocześnie ukrywając prawdę. — przerwał na chwilę. Stał, wpatrzony w kobietę, która nadal nie ruszyła się z miejsca. — Nie wiem, co chcesz tym osiągnąć, ale mi osobiście, cała ta sytuacja się nie podoba.
         — Nie pytaliście, więc wam nie mówiłam. — Popatrzyła na niego, a w jej oczach znów zaczęły zbierać się łzy. Przeczuwałam, że Jon ma zamiar zakończyć całą tę chorą sytuację.
         — Myślę, że radziliśmy sobie świetnie bez ciebie i wiem, że nadal tak będzie.
         — Czy ty chcesz powiedzieć…? — zaskomlała.
         — Dokładnie.  — Kobieta podeszła do niego, patrząc mu prosto w oczy. Chciała złapać go za rękę, ale ten zwinnie ją odsunął.
         — Nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz! — krzyknęła. Smutek na jej twarzy zastąpił gniew. — Dobrze wiesz, że nie jestem zła. Dobrze wiesz, że nas coś łączy!
         — Co?! — Rozszerzył oczy ze zdziwienia. — Co ty w ogóle opowiadasz? Nas coś łączy? — Był naprawdę zszokowany.
         — Jesteś pierwszym mężczyzną, na którego spojrzałam po utracie męża. — Jej ręce drżały. Byliśmy skupieni, obserwując całą tę akcję. W każdej chwili mogliśmy ruszyć do ataku.
         — Ależ Rosse! Czy ja ci coś obiecywałem? Czy ja robiłem ci jakąś nadzieję? — spytał, patrząc na nią z niezrozumieniem.
         — Dałeś mi nadzieję! Zaprosiłeś mnie na bal! Nikt bez żadnych podtekstów nie zaprasza kobiety na randkę!
         — To nie była randka. — Zaśmiał się. —Chciałem, żebyś mogła być przy nas, a że nie miałem z kim iść, to zaprosiłem ciebie.
         — Dla mnie to była randka. — Płakała.
         — Ale ja kocham Felcy… Jest za wcześnie, abym wiązał się z inną kobietą.
         — No i co z tego. Ja kocham ciebie.
         — Nie możesz mnie kochać. — Jon usiadł na kanapie i położył ręce na twarzy w geście załamania. — Kobieto, czy ty wiesz, co to miłość? Ona nie przychodzi tak z dnia na dzień.
         — Moja nie przyszła. Znam was od dłuższego czasu. I kochałam cię jeszcze wtedy, gdy żyła Felcy. Tylko czekałam, aż… — przerwała, jakby właśnie zrozumiała, co powiedziała, a raczej, co chciała powiedzieć.        
         Jon nic nie odpowiedział, patrzył na nią, a ona na niego. Na ich twarzach pojawiały się miny, jakby ze sobą rozmawiali. Zrozumiałam, że oni naprawdę się komunikują, nie za pomocą słów, a za pomocą myśli. Patrzyliśmy na nich, a oni stali tak przez dłuższą chwilę, aż na twarz chłopaka przybrała naprawdę wściekły wyraz twarzy.
         — Nie słyszałaś, co powiedziałem?! — krzyknął, rozwścieczony. — Wypierdalaj stąd, franco! —Nigdy nie widzieliśmy, aby Jon był w takim stanie. Zazwyczaj to on był oazą spokoju w naszej grupie. Kobieta nadal stała, nie mając zamiaru ruszyć się z miejsca.
         — Wyjdziesz stąd, czy mam ci pomóc? — wycharczała przez zęby Teya. No tak, ona wiedziała, o czym rozmawiają.
         Kobieta popatrzyła na Teyę, następnie na Jona, po czym odwróciła się i wyszła bez słowa, trzaskając za sobą drzwiami. Zapanowała niezręczna cisza. Teya podeszła do Jona i przytuliła go. Odwzajemnił jej uścisk, a z jego oczy zaczęły płynąć łzy, niczym potok.
         — Co za franca. Nienawidzę jej. I pomyśleć, że miałem nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Nie teraz. Kiedyś. Była taka ciepła, miła… Tak bardzo mi ją przypominała.
         — Jon, kochanie. Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. — Przytuliła go jeszcze mocniej.
         — Oliver, Nathan… Możemy się napić? Tak w męskim gronie? — Popatrzył na nich, oni kiwnęli głowami. Później przeniósł wzrok na mnie, pytając się o zgodę. Również nie miałam nic przeciwko. Sądziłam, że potrzebny mu taki męski wieczór, gdzie będzie mógł się wypłakać. Zostawiłyśmy ich samych, a razem poszłyśmy na górę, do mojej sypialni.
         — Co się stało? —zapytałam, gdy położyłyśmy się na łóżku.
         — Pamiętasz, jak uratowała nas w domu Mike’a?
         — No.
         — Później, jak ta kobieta pająk… Jak ona cię sparaliżowała, to Rosse obserwowała to wszystko. Chciała pomóc, ale jak zobaczyła, że… Że to Felcy będzie ofiarą, wycofała się. Chciała, żeby Jon był jej.
         — O żesz kurwa. — Podniosłam się z łóżka i szeroko otworzyłam oczy. — Jak mogła! Idiotka..
         — Więc chyba rozumiesz, że Jon nie chce jej widzieć.

         — Rozumiem. Ja też nie chcę. — Ogarnęła mnie wściekłość. Postanowiłam, że mimo tego, co będzie się działo, Rosse jest dla mnie skreślona. Zabiła mi przyjaciółkę, dziewczynę najlepszego przyjaciela.

6 komentarzy:

  1. "w koło" - wkoło
    " ale ta nic nie powiedziała, patrzyła aby na dziewczynę załzawionymi oczyma" - to "aby" zastąpiłabym słowem "tylko" :)

    Piszesz już tak dobrze, że nie mam czego się czepiać! o.O Gratuluję, Kochana! Było co prawda o parę przecinków za dużo, ale ja sama nie potrafię dobrze pisać interpunkcyjnie. Więc pomińmy to i przejdźmy do Twojej jakże interesującej treści!

    Zdziwiła mnie ta uległość Rosse. W sensie... Dała się tak dusić Teyi. Nie mówię, by od razu ją zabiła ale coś, by Teya mogła odskoczyć, odejść na jakąś odległość? :D

    Ach, ja mogłabym czytać Twoje opowiadanie i czytać! Niestety to co dobre szybko się kończy. :( I tak było też w przypadku tego rozdziału.

    Jak się dowiedziałam co Rosse zrobiła wtedy, gdy Felcy umierała... Biedny Jon. :( Teraz to już w ogóle się załamie! Oby jakoś Nate z Olim poprawili mu humor. :(

    No to co... Pisz szybciutko! Muszę się dowiedzieć jak akcja rozwinie się dalej, bo z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, przecinkó napewno nie mam za dużo. Udzielam się na forum, gdzie przecinki to główna moja walka i wlaśnie wstawiam ich za małoo. Widzisz, ludzie potrafią zaskakiwać. :D

      A no, poprawiłam swój styl pisania, staram się oładnie sprawdzać. ;d

      Rosse byla zalamana sotkaniem z siostrą, dlatego nie mysłala.
      Nie boj się, Jon się nie zalamie.
      Do końca tygodnia wstawię kolejny rozdział :)

      Usuń
    2. "Kobieto, czy ty wiesz, co to miłość?"
      "przerwała, jakby właśnie zrozumiała, co powiedziała, a raczej, co chciała powiedzieć."
      Chociażby tutaj bym wyrzuciła parę. :D w 1 zdaniu przed "co" nie jest potrzebny i w tym drugim też przed "co" :D Bo tutaj tak przerywa to zdania i się łapie oddech co chwilę i to takie szarpane wychodzi. :)
      Czekam, już piątek! :D

      Usuń
    3. Ale to jest poprawna pisownia widzisz, mamy zwrot do kogoś, czyli kotbieto, po ktorym zawsze piszemy przecinek, ponieważ po zwrotach go piszemy, potem jest pytanie, a przed co należy postawić przecinek, bo zdanie, bez zwrotu do osoby brzmiało by tak : cZY TY WIESZ, CO TO MIŁOŚĆ. :)
      Przerwałą ( jestto czasownik, a czasowniki oddzielamy przecinkami zawsze), jjakby właśnie zrozumiała (kolejny czasownik, więc pierwszy przzecinek jest poprawny), co powiedziała (powiedziła, kolejny czasownik, więc te dwa przeciki muszą się znajdować w tym zdaniu.) kolejnym elementm jest wtrącenie, czyli zdanie podrzędne, :a raczej", któe musi być oddzielone przecinkiem przed i po. Więc widzisz, mmo, że to wygląda tak dziwnie, to jest to w zupełności poprawne gramatycznie.
      To tak dla wyjaśnienia.

      Dodam dziś albo jutro, ja nie dodaje w weekendy, tylko wtedy, kiedy mam wenę:)

      Usuń
    4. Ze wszystkim się zgadzam - nie neguję tutaj poprawności gramatycznej. Bardziej chodzi mi o wygląd wizualny i komfort czytania. Jeśli jedno zdanie wymaga tak dużej liczby przecinków i jest tak zbudowane to warto je rozbić na parę krótszych zdań, mniej złożonych. :)
      Już widzę kolejny rozdział, więc lecę!

      Usuń
  2. O co ta Teya ma problem z Rose? To trochę bez sensu, ale to ci wytłumaczyłam już :* Nie chce mi się pisać xd Ciekawe czemu Rose chciała być przy nich. Zastanawia mnie to.

    Ale jej pocisnęli, że ona chyba nie wie co to miłośc xD hahahahhahaha

    dobra, nie piszę, bo będzie już mi się nie chce xd
    papapap


    opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń