Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

niedziela, 13 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 20 - WIGILIE


         Mimo mojej niechęci do panny Rossali musiałam ją przyjąć do naszego banku, ponieważ miała bardzo duże doświadczenie. Niestety, miałam wrażenie, że nasza współpraca nie będzie miła. Nathan próbował mnie pozytywnie do niej nastawić, ale nie potrafiłam przemóc mojej niechęci do jej osoby. Jakiego pytania bym jej nie zadała, ona zawsze znajdowała odpowiedź, która mnie zaskoczyła lub absolutnie nic nie odpowiadała. Była chamska, arogancka i bardzo pewna siebie, a jak od zawsze nie lubiłam takich charakterów. Gdybym miała więcej kandydatów, wybrałabym innego, ale nie miałam.
         Dziś czekał mnie ciężki dzień, ponieważ mieliśmy wigilię w pracy. Musiałam mieć dobrą minę, być przyjazna, uśmiechnięta – chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Na dodatek wiedziałam, że będzie tam ta piękna lalusia i ten fakt denerwował mnie jeszcze bardziej.
         Wyszłam z biura i zobaczyłam w pokoju dla personelu Rossalie i jeszcze jedną pracownice. Byłam zdziwiona, ponieważ przerwy zaczynały się dopiero za godzinę.
         - Witam panie. – Zapukałam w drzwi. Spojrzały na mnie jak na ducha. – Nie wydaje mi się, aby to był odpowiedni moment na przerwy.
         - My.. My tylko chciałyśmy… - zaczęła mówić pierwsza z kobiet.
         - Zgłodniałyśmy, więc postanowiłam, że zrobimy sobie przerwę.- odpowiedziała z pewną powagą Rossalie.
         - Wydaje mi się, że w mojej firmie panują pewne zasady, które każdy pracownik ma obowiązek przestrzegać. – mój ton głosu był poważny – Panno Rossali, jest pani pierwszy dzień w pracy i już pani podpada. Chciałabym przypomnieć, że podpisałyśmy umowę zwaną zleceniem, więc w każdej chwili mogę panią zwolnić. Proszę wracać do pracy.
         Kobiety spojrzały na niczym na diabła, po czym wstały i wróciły do swoich obowiązków. Co za tupet, robić sobie przerwy kiedy chcą. Każdy z nich ma ustaloną indywidualnie godzinę przerwy i nie może sobie robić w momencie, kiedy mu się tego zachce. Wyprowadziły mnie z równowagi, ale starałam się tego nie pokazywać.
         Po południu usiedliśmy wspólnie do stołu. Jako prezes banku musiałam złożyć życzenia, nad którymi w ogóle nie myślałam, ale pech chciał, że Nate mi o tym nie przypomniał.
         - Witam Was w tym szczególnym dniu – kaszlnęłam – Chciałabym wam życzyć spokojnych i wesołych świąt w gronie najbliższych osób. Czułości i ciepła w te zimowe wieczory, spokojnej wigilii, udanego sylwestra i w szczególności, miłej pracy w przyjemnej atmosferze w tym nadchodzącym, dwa tysiące szesnastym roku. – Wznieśliśmy toast. – Chciałabym również dodać, że nie rzucam słów na wiatr i obiecane na święta paczki oraz premie świąteczne czekają na was pod choinką.
         Wszyscy się uśmiechnęli, a ja cieszyłam się, że mam to już za sobą. Tak bardzo nie lubiłam wygłaszać takich mów.
         Minęło około godziny, niektórzy z pracowników zaczęli powoli wychodzić z budynku, gdy nagle usłyszałam jak Rossali rozmawia z jedną z pracownic.
         - Ta suka nie dała mi premii, czaisz?  - powiedziała wzburzona.
         - Przecież jesteś tutaj na umowie zleceniu, nie możesz dostać premii po przepracowaniu jednego dnia. Dostałaś paczkę ze słodyczami, to już i tak dużo.
         - Dla niej to nie jest dużo – prychnęła – ona sra pieniędzmi na prawo i lewo, co jej zależy te pięć stów tu czy tam?
         - Ty też jesteś bogata.
         - Wiem, ale ja nie chcę być traktowana jak inni pracownicy.
         Moja cierpliwość dobiegła końca.
         - Panno Rossalie?
         - O, dzień dobry szefowo – Widać było, że jest zdenerwowana.
         - Myślę, że czas zakończyć naszą współpracę. Nikt nie będzie mnie nazywał suką, a na pewno nie pani. – Spojrzałam na nią ostro – Widzisz, w naszym banku panują zasady, że pracownicy dostają paczki i premie dopiero po przepracowaniu trzech miesięcy lub dostając umowę o pracę. Pani nie ma ani tego, ani tego, więc nie rozumiem skąd takie oburzenie w pani głosie, gdy dowiedziała się pani, że nie dostała premii świątecznej. Owszem pięć stówek mnie nie zbawi, co nie znaczy, że będę rozdawać swoje pieniądze pierwszej lepszej osobie. Jest wiele osób, które potrzebują ich bardziej. Proszę zabrać swoje rzeczy i nas opuścić. – powiedziałam jednym tchem, ani razu się nie zatrzymując, po czym odwróciłam  się i poszłam w swoją stronę.
         Zbliżała się już godzina siedemnasta, a ja nie byłam jeszcze w domu, gdzie czekało mnie kolejne przyjęcie wigilijne. Kiedyś doszliśmy do wniosku, że kolacje z pracownikami mojego domu będą organizowane u mnie w domu, ponieważ miałam zawsze wielką, piękną choinkę oraz wystarczająco dużo miejsca by pomieścić wszystkich gości. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam.
         Już na podjeździe  słyszałam odgłosy dobiegające z domu i zapachy, które powodowały, że marzyłam tylko o tym, aby skosztować tych przysmaków. Jednak gdy weszłam do jadalni moim oczom ukazał się wielki stół pokryty śnieżnobiałym obrusem. Ustawiona na nim czarna zastawa składająca się z dużych talerzy, głębokich oraz małych talerzyków do ciasta, filiżanek pasujących do kompletu, kieliszków do wina, szklanek do napoi. Na środku stały piękne, świerkowe świeczniki, w których migotały płomyki od świeczek. Wokół stało dwanaście wigilijnych potraw. Choinka, ubrana na złoto, ponieważ bardzo lubiłam jej bogaty blask, iskrzyła się. Brokatowe bombki odbijały efektownie blask choinkowych światełek, dzięki czemu wydawało się, że cała błyszczy. Z radia leciały kolędy.
         Usiadłam na swoim stałym miejscu i wtedy zauważyłam, że obok mnie są dwa puste miejsca. Z oczu popłynęły mi łzy.
         Cała ta magia sprawiła, że przypomniałam sobie wszystkie wspomnienia. Jak co roku razem z pracownikami siedzieliśmy do późna w nocy, rozmawiając i czytając kolędy. Jak noc mijała w spokoju rodzinnego ciepła. I choć wiedzieliśmy, że prawdziwa wigilia dopiero za dwa dni, czuliśmy tę magiczną noc w głębi serca. Przypominałam sobie, jak wszyscy otwierają prezenty, śmiejąc się przy tym. Jak dzieci krzyczą dostając to, o co prosili Mikołaja. W tym roku miało być tak samo. Podeszłam do okna, spojrzałam za nie i zobaczyłam, że pada śnieg. Nie pamiętałam kiedy ostatnio było biało na święta. To jakaś magia. I wszystko było takie piękne.  Płatki śniegu lekko wirowały za oknem, jak gdyby chciały zatańczyć na wietrze, pokazać jak bardzo się cieszą, że mogą sprawić komuś przyjemność.
         Poczułam jeszcze większy smutek, a na mojej twarzy zaczął płynąć strumyk łez. Nie mogłam się opanować. Tak bardzo tęskniłam. Chciałam się przytulić.
         - Oliver, gdzie jesteś? – szepnęłam, prawie niesłyszalnie.
         - Nie płacz, kochanie. Jestem tutaj. – usłyszałam głos w mojej głowie.

         Zwariowałam.



.............................................................................................................................

To już dwudziesty rozdział, z czego bardzo się cieszę.
Ostatnio mnie opuściła trochę wena, ale powróciła i będę pisać dalej.
Zapraszam do czytania i komentowania :) 

4 komentarze:

  1. Uwielbiam twój styl. Niby nic się nie dzieje, ale ty to tak piszesz, że chce się czytać. Zazdroszczę xd

    To jest talent. Dostać pracę i na drugi dzien ją stracić hahhahahahah

    Czemu ona płacze za Olivierem? ;o Ja bym nie płakała. O nie! Jak napisałaś, że tęsknię olivierze to myślałam, że będzie miała przypał, bo z tyłu będzie stał Nathan. Na końcu oddzielone było słowo zwariowałam, to aby czytałam i byłam ciekawa, czemu zwariowała i oczy mi uciekały, ale nie poczekam, przeczytam całość! Ciężko jest zrobić coś takiego. Gratulacje :D

    Jeszcze raz masz moje pokłony za styl. Nic się nie dzieje a ja chce dalej! ( Szkoda, że na klawiaturze nie ma buźki "pokłon" :( )

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahhaa, jeszcze dzis bedzie nastepny rozdział :D

      Usuń
  2. "Kobiety spojrzały na niczym na diabła" - chyba miało być NA MNIE. Ale ja też czasami pomijam niechcący takie wyrazy, kiedy piszę i potem nie mam czasu tego przeczytać. :D
    "odpowiedziała z pewną powagą Rossalie" - z pewną powagą, czy pełną miało być?
    "szklanek do napoi" - lepiej brzmiałoby do "napojów".
    Z błędów, które wyłapałam to tyle. No, może jeszcze to, że Am mówiła do Rossali na "pani", a zaczęłaś zdanie od "widzisz", a nie "widzi pani". Ale być może to celowy zabieg więc nie wnikam. :D
    A na końcu mnie zaskoczyłaś, nie po raz pierwszy oczywiście. :) Jednak tęskni z Oliverem. Cokolwiek by jej nie łączyło z Nathanem widać, że Oli jest bardzo ważną postacią dla niej. Możesz iść dalej w tym kierunku, bo ciekawie to rozwijasz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na 9 rozdział opowiadania. Jak na razie najdłuższy! Mam nadzieję, że równie ciekawy. :)
    www.magical-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń