Jesteś czytelnikem?

Jeżeli czytasz moje wypociny,
dodaj mi trochę adrenaliny.
Napisz mi komentarz,
Żebym wiedziała, że się postarałeś
I nową treść już przeczytałeś.
Miło by również było, '
Gdybym wiedziała ilu Was mnie odwiedziło.
Więc anonimowych proszę,
Aby podpisałi się, choć na wzorzec. :)

Jeżeli czytasz, daj lajka na fejsie, będą tam dodawane informacje o nowych postach :)

https://web.facebook.com/lofreee/?fref=ts

niedziela, 13 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 21 - NIE TAKIEJ WIGILII SIĘ SPODZIEWAŁAM

         Minęła wigilia i ludzie się rozeszli do swoich domów. Została tylko Klara, która postanowiła, że posprząta.
         - Klaro? Mogę Ci zadać pytanie?
         - Tak?
         - Nigdy nie pytałam czy gdzieś kiedyś pracowałaś?
         - Tak, pracowałam w banku. Jako kasjerka.
         - A może chciałabyś popracować u mnie. Na gwałt potrzebna mi odpowiedzialna osoba. – Klara spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
         - No.. w sumie dlaczego by nie… A co z domem?
         - Poradzimy sobie, a teraz pozwolisz, że pójdę już się położyć. Wróć do domu, do dzieci. Jutro posprzątasz, mi to nie przeszkadza.

         Położyłam się do łóżka. Ja chyba wariowałam. Miałam tyle spraw na głowie, tyle rzeczy chciałabym wyjaśnić. Czy Oliver tak naprawdę nie żył?  Co to było w mojej głowie. Ewidentnie słyszałam jego głos. Może to moja wyobraźnia płata mi figle. A co, jeśli nie?  Nie kochałam go, ale za nim tęskniłam. Bardzo. Był mi bliski. Znałam go tak długo. Tak wiele ze sobą przeżyliśmy.
          Nathan zapukał do moich drzwi. Zdziwiłam się, ponieważ on nigdy nie pukał. Popatrzył na mnie, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. To jego kochałam. Czułam, że on jest tym jedynym, tym wyjątkowym. Przytuliłam się do jego piersi. Była taka ciepła. Słyszałam jego bicie serca, szybki, ale stabilny oddech. Byłam tak strasznie zmęczona, że nie wiedząc kiedy odpłynęłam w błogi sen.

         W wigilijny wieczór zasiedliśmy do stołu. Atmosfera była dziwna. Siedzieliśmy w trochę innym gronie niż zazwyczaj. Brakowało Olivera, ale Teya i jej rodzice przybyli. Moi rodzice również nie omieszkali opuścić wigilijnej kolacji, zaś Nathan przyszedł jak na ścięcie. Wcale mu się nie dziwiłam. Przyszedł z rodzicami, co jeszcze bardziej potęgowało dziwny nastrój. Atmosfera była świąteczna, ale jednak było czuć w powietrzu jakiś dyskomfort.
         - Musimy wam coś powiedzieć dzieci i to nie będzie łatwe ani dla was, ani dla nas – odezwał się mój ojciec.
         - Ukrywaliśmy to wystarczająco długo, więc czas najwyższy, abyśmy wam wyjaśnili pewne rzeczy.
         Spojrzeliśmy na mamę Nate, która to powiedziała. Jak dotąd za dużo się nie odzywała.
         - Musicie nam jednak obiecać, że cokolwiek usłyszycie zostanie po między nami i nie wyjdzie za ściany tego pokoju. Nikt nie może się tego dowiedzieć. No oprócz Jona i Felcy, ale oni właśnie w tym momencie się tego dowiadują – Pan Szell spojrzał na każdego z nas po kolei – no to może ja zacznę.
         - Nie, poczekaj, my pierwsi – przerwała mu mama Teyi – Nie wiem jak to przyjmiecie, szczególnie Ty Teyo i Ty Ameelio. Ale po kolei. Chodzi o Olivera.
         Spojrzeliśmy na nią zdziwionym wzrokiem. Miałam dziwne przeczucie, że to, czego się dowiemy tej nocy odmieni całe nasze życie do góry nogami.
         - Wiemy, że Oliver żyje, ale to nie o to chodzi. Oli musiał zniknąć – kaszlnęła – by każdy myślał, że nie żyje, szczególnie Felton.
         - Skąd wiecie o Feltonie? – zapytał Nate
         - Jakby to powiedzieć, y was urodziliśmy po wizycie na tej cholernej wyspie. I wcale nie znikła nam pamięć. Po prostu myśleliśmy, ze będziecie normalni.. – przewala na chwilę – ale nie jesteście.
         Aha. Dobra, powiedzmy, że rozumiem. Nie, cholera, cwale nie rozumiem.
         - Co jest grane, po kolei, mówcie! – krzyknęłam
         - Oliver nie jest naszym synem. – powiedziała mama Olivera. Wyplułam wino, które miałam w buzi, chlapiąc przy tym obrus. Teya patrzyła na nich jak wryta.
         - Jak to?! – Teya nie mogła uwierzyć.
         - Teyo, Nathanie. Spaliście ze sobą? – zapytał tata Nate’a. Obydwoje spojrzeli na siebie, rumieniąc się i zaprzeczyli głową. – No właśnie, bo nie mogliście. Jakiś głos wewnątrz wam nie pozwalał. Bo to wy jesteście rodzeństwem.
         - Że co?! – Nate wstał od stołu - Jak to my jesteśmy rodzeństwem tato?
         - Zaadoptowaliśmy my Cię, ponieważ… Ponieważ rodzeństwo LOFREE nie może ze sobą dorastać. Zabilibyście się, zanim poznalibyście swoje moce. I my dobrze o tym wiedzieliśmy.
         Wszyscy byliśmy w szoku. Nate i Teya patrzyli na siebie z takim obrzydzeniem, że nie sposób tego opisać. Rozumiałam ich, przecież byli parą.
         - Więc kim jest Oliver? – zapytałam bardzo cicho.
         - Jest naszym synem – odpowiedziała moja mama.
         - COO?! – krzyknęłam. – Przecież ja z nim uprawiałam seks.
         Rodzice spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
         - Nie uprawiałaś z nim seksu Am, nie mogłaś.
         - Uprawiałam, raz, ale uprawiałam.
         Nagle usłyszałam chrząknięcie. Nate spojrzał na mnie.
         - Pamiętasz, jak zabrałem Cię do hotelu?
         - Pamiętam – potwierdziłam.
         - Nie spałaś wtedy z Oliverem, tylko ze mną.
         - Obudziłam się obok Oliego.
         - Bo cie odwiozłem do domu, ale spałaś ze mną. Byłaś tak zmęczona, że nie pamiętałaś , a ja nie chciałem Ci przypominać.
         - Aha, fajnie, super, dzięki za gwałt, spoko, co mam jeszcze powiedzieć?! Że się cieszę? Nie, nie cieszę się! Całe moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Mam brata, z którym wiązałam swoje życie, który był przez jego większość moim chłopakiem. A mój obecny chłopak jest bratem mojej przyjaciółki, chociaż bratem mojej przyjaciółki przez ponad dwadzieścia lat, był mój chłopak, który jest moim bratem. Proste i logiczne, nie?! Wszystko w porządku! – zaczęłam płonąć. Na moich rękach pojawił się ogień, skóra była pokryta płomieniami, a ja czułam w sobie taki gniew, że miałam ochotę ich wszystkich zabić. W ostatniej chwili skierowałam swoje dłonie w stronę kominka i cisnęłam w niego ogniem z taką siłą, że ledwo się tam zmieścił i podpalił dywan leżący obok niego. Teya w mgnieniu oka przyniosła gaśnice i ugasiła iskry, które się tliły i mogły spowodować poważny pożar.
         - Kochanie, uspokój się, musisz nauczyć się nad tym panować. AŁA! – Nate dotknął mojej ręki, ale krzyknął, ponieważ była gorąca.
         - Dobra, spokojnie. Możecie mi wyjaśnić jeszcze jedną rzecz. Felton mówił, że nic nie będziecie pamiętać. Więc jakim cudem pamiętacie?
         - Nie wiem, ale lepiej, żeby Felton tego nie wiedział, bo nas zabije.

         Minęło kilka godzin, dokończyliśmy kolację rozmawiając. Po czym rodzice nas opuścili, a my we trójkę usiedliśmy w salonie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniła do Felcy.
         - Wiecie, że – zaczęłam

         - Wiemy. Już jedziemy. 

8 komentarzy:

  1. O matko ale się dzieje! Naprawdę kombinujesz aż w końcu przekimbinuiesz. Dziękuję ze zrobiłaś z Oliviera brata :D a tak na marginesie to jak to możliwe, że oni było tyle lat razem i są w takim wieku, że jak oni ze sobą nie spali?! Co to?! Dopiero po ślubie ? ;o

    Nathan jak mogłeś zabrać jej dziewictwo! Gwałtem?! Posrało?! Coś ty z niego zrobiła! O matko co za wigilia żeby u mnie taka nie byla xd

    Jeśli mieszasz i na ostatnią chwilę wymyślasz skomplikowane jej rozwiązanie ( jak w tej chwili) to takie trochę dziwne. Odrobinę przekombinowałaś.

    Ciekawe czemu Olivier musiał zniknąć... hmmm...

    Pisz szybko, bo akcja się rozkręca!!

    (Nie wstanę przez ciebie, no ale cóż warto było)

    Przeczytaj jeszcze raz bo miałaś dużo literówk ;*

    Opowiadanie kasyczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro przeczytam bo dzis mi również oczy wysiadają. Nie, akurat tutaj miałam to zamierzone od bardzo dawna ten fragment, ale nie wiedziałam jak mam to wsadzić i kiedy. Więc stwierdziłam ze na wigilii bedzie w sam raz.

      Usuń
    2. Odpowiednia chwila, wigilia hahah dzień szczęścia xD

      Usuń
    3. Odpowiednia chwila, wigilia hahah dzień szczęścia xD

      Usuń
  2. "Zaadoptowaliśmy my Cię, ponieważ" - bez tego my. I raz miałaś napisane "cwale", a miało być chyba "wcale", ale to normalna literówka. :) Coraz mniej błędów mogę Ci wyłapać, a to znaczy, że jesteś coraz lepsza w tym co robisz. To już 21 rozdział, brawo! :D
    Dość fajnie przedstawiłaś tą wigilię, mi się podobało. Nie jest to typowo nudna kolacja, ale wieczór pełen emocji, napięć, żalu, zdziwienia i gniewu.
    Jestem tylko ciekawa dlaczego rodzice nic nie powiedzieli Am? Chodzi mi o jej pokrewieństwo z Olim. Wiedzieli, że są razem tyle czasu, a nie zapobiegli temu! I w poprzednim rozdziale pisałaś, że "rodzice pokładają w nas wielkie nadzieje". A oni wiedzieli, ze to rodzeństwo więc czemu dawali jej takie złudne znaki? Masakra, takie to poplątane! :D
    Pisz nadal, pisz. Już jestem na bieżąco! :)
    www.magical-history.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiem, miałam już dawno wkleic to, ze Oliver jest bratem Am, ale nie wiedziałam kiedy, a kolacja wigilijna to idealne spotkanie wszystkich.
      Dlaczego rodzice w nich pokladali nadzieje? Może dlatego, ze wiedzieli, iż jakaś magiczna siła nie pozwoli im się ze sobą przespać, a z drugiej strony nie wiedzieli czy to odpowieni moment na to, aby powiedzieć im prawdę, bo mogli się zabić, co wyjaśniłam.

      Usuń
    2. Wigilia to najlepszy czas na scalenie rodziny, więc nie dziwię się, że wybrałaś taki moment. Mój poprzedni komentarz absolutnie nie był hejtem, nie odbieraj go nawet w ten sposób. Z każdym Twoim rozdziałem coraz więcej pytań się rodzi i aż chce się wracac na tego bloga i czytać to dalej i dalej, by odkrywać wszystkie zagadki jakie przygotowałaś dla swojego czytelnika. :)
      I tak to jest świństwo ze strony rodziców, ot co. :D To, ze mogli się zabić wiedziałam. Tzn no, przeczytałam. Ale nie mogli ich jakoś oddzielić, by nie zostali jednak parą? Rozumiem, ze nie na wszystko mieli wpływ, ale jakoś mogli spróbować. :D
      Fajnie było nadrabiać też poprzednie części, także tam zostawiłam Ci komentarze. Ja lubię jednak tak, ze mam troszkę zastoju a potem mam u Ciebie 2-3 rozdziały do nadrobienia i się czyta tak jednym ciągiem to. Spoko, spoko. Ale teraz raczej będę na bieżąco także skrob, skrob. Niech wena będzie z Tobą. :D

      Usuń
  3. Wchodzę tu codziennie, zaglądam. Czemu nic nie piszesz tyle czasu?! :(

    OdpowiedzUsuń